Starosta i wiceprzewodniczący powiatu wraz z kilkunastoma innymi osobami zostali aresztowani. Samorządowcom zarzuca się korupcję, a pozostałym udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Starosta zachował swoje stanowisko dzięki temu, że podczas dzisiejszego głosowania siedem osób wstrzymało się od głosu. Choć było ono tajne, łatwo obliczyć kto w jaki sposób głosował. - Radni z SLD wstrzymali się od głosu co jednak oznacza, że tak naprawdę głosowali przeciwko odwołaniu starosty. Mieli taką świadomość, bo ja o tym mówiłem - mówi Krzysztof Lipiec, radny z PiS-u. Efekt jest taki, że starosta nadal jest starostą. Tyle, że w areszcie. Przez trzy miesiące od zatrzymania pobiera połowę pensji, a według przepisów następny wniosek o jego odwołanie można złożyć dopiero za pół roku. - Czujemy się tak jakby nam ktoś napluł w twarz. Nie tylko nam radnym, ale i mieszkańcom powiatu starachowickiego. To stawia nas w bardzo niekorzystnym świetle - mówi Krzysztof Lipiec. Jeden z radnych SLD, a którym rozmawiał reporter RMF powiedział, że głosowanie było demokratyczne, tajne a efekt jest jaki jest. Sam starosta przysłał dziś z aresztu list do przewodniczącego rady powiatu. Nie przyznaje się w nim do zarzucanych czynów i nie zamierza rezygnować z funkcji.