To najsurowsza z dyscyplinarnych sankcji, jakie przewiduje ustawa o ustroju sądów. Orzeczono ją, bo sędzia Zyzik trzykrotnie wcześniej za takie same przewiny była karana: upomnieniem, naganą i karnym przeniesieniem z sądu w Krakowie do Włoszczowy. W tym roku sąd dyscyplinarny I instancji uznał, że sędzię należy usunąć z wymiaru sprawiedliwości, orzekając tzw. złożenie sędziego z urzędu. Została obwiniona o to, że nie sporządziła w terminie uzasadnień w ponad 60 sprawach. Przepisy przewidują, że sędzia ma na to od 7 do 30 dni (termin w wyjątkowych wypadkach może być wydłużany). Rekordowe opóźnienie sędzi Zyzik wynosiło ponad rok - stąd najsurowsza z kar. We wtorek SN rozpatrywał odwołanie Zyzik od tego wyroku. Prosiła sędziów o danie jej ostatniej szansy na udowodnienie, że jest przydatna wymiarowi sprawiedliwości. Swoje kłopoty uzasadniała problemami osobistymi, a także problemami ze znalezieniem lokum we Włoszczowie i koniecznością dojazdów z Krakowa. Zapewniała, że już się z nimi uporała i chce nadal być sędzią. Rzecznik dyscyplinarny wnosił o utrzymanie w mocy wyroku usuwającego Zyzik ze stanowiska. W opinii rzecznika, będącego "prokuratorem dla sędziów" w sprawach dyscyplinarnych, zapewnienia obwinionej są gołosłowne i pozorne, bo wcześniej również takie składała, a sytuacja się nie zmieniła. SN decyzji o złożeniu sędzi Zyzik z urzędu nie zmienił. Umorzył jedynie postępowanie w sprawie 7 z ponad 60 zarzutów, bo objęło je już przedawnienie karalności. Uzasadniając wyrok sędzia SN Kazimierz Zawada podkreślił, że wyrok musi być surowy, z uwagi na skalę zaniedbań i wcześniejsze kary dyscyplinarne wobec sędzi. Jak podkreślił, trafne są ustalenia niższej instancji, że nie będzie ona przydatna sądownictwu. Obwiniona przyjęła wyrok spokojnie; nie chciała rozmawiać z dziennikarzami.