Wał został odbudowany, ale brzeg rzeki cały czas porastają drzewa i krzewy. W razie fali spowodują tak duże spiętrzenie się wody, że wał nie zdoła jej powstrzymać. Specjaliści od melioracji mają nawet wątpliwości, czy warto było wydawać pieniądze, skoro nie wycięto drzew i nie oczyszczono koryta rzeki z piachu. - Zabezpieczenie międzywala jest dramatyczne i katastrofalne - podkreśla burmistrz Sandomierza Jerzy Borowski. Na wycięcie drzew nie godzi się regionalna dyrekcja ochrony środowiska - bo teren leży w granicach obszaru Natura 2000. Przez to znów mogą ucierpieć ludzie. Dlatego Borowski zamierza w przyszłym tygodniu interweniować w MSWiA. - Nie można tego pozostawić na pastwę losu. A co stanie się wówczas, gdy na nowo będę topiony? - pyta Borowski. "Nie można tego tak pozostawić" Inni mieszkańcy Sandomierza są gotowi spotkać się nawet z samym premierem. Bo po prostu się boją. Przypomnijmy: Na prawym brzegu Wisły w Sandomierzu dwukrotnie zalanych zostało około 800 domów i gospodarstw. Powódź dotknęła ponad 2,5 tys. mieszkańców miasta. Większość z nich straciła dorobek całego życia. Woda, która opadała bardzo powoli, odsłoniła ogromne rozmiary zniszczeń. Niektóre domy, które zostały zalane, nie nadawały się już do zamieszkania. Poszkodowani złożyli pozew zbiorowy Pozew zbiorowy przeciwko Skarbowi Państwa złożyło do krakowskiego sądu 17 mieszkańców Sandomierza (woj. świętokrzyskie) oraz Tarnobrzega i Gorzyc (woj. podkarpackie), poszkodowanych podczas powodzi w maju i czerwcu. Domagają się oni odszkodowań na łączną kwotę ok. 9,3 mln zł. Do pozwu mają przyłączyć się inni poszkodowani. Postępowanie na tej drodze umożliwiła ustawa o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym, która weszła w życie 19 lipca. Roszczenia powodzian skierowane są do reprezentujących Skarb Państwa: wojewody świętokrzyskiego, Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie i Świętokrzyskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Kielcach, oraz do powiatu sandomierskiego i gminy miejskiej Sandomierz. Domagają się odszkodowania Zawarta w pozwie argumentacja dotyczy dwóch grup zarzutów. Pierwsza odnosi się do zaniedbań inżynieryjno-technicznych, tj. źle utrzymywanych i za niskich wałów, zarośniętego międzywala, braku melioracji etc. Druga grupa zarzutów dotyczy źle zorganizowanej, chaotycznej i spóźnionej - w ocenie poszkodowanych - akcji ratunkowej, tj. zbyt późnego ogłoszenia alarmu, zbyt późnego wezwania wojska na ratunek i innych zaniedbań. Wśród osób, które złożyły pozew, są przedsiębiorcy, którym woda zniszczyła zakłady oraz mieszkańcy, którym woda zalała domy i posesje. W różnych podgrupach domagają się odszkodowań od 99 tys. zł aż do 1,6 mln złotych. Umorzono śledztwo ws. ofiar powodzi Wczoraj Prokuratura Rejonowa w Sandomierzu (woj. świętokrzyskie) umorzyła śledztwo w sprawie ofiar powodzi, w ramach którego badała także, czy ewakuację mieszkańców przeprowadzono w sposób prawidłowy - poinformowała szefowa sandomierskiej prokuratury Małgorzata Sowińska-Lalek. Powódź zalała prawobrzeżny Sandomierz w nocy 19 maja 2010 r. W ciągu następnych kilku dni wyłowiono z wody zwłoki pięciu osób w wieku od 50 do 88 lat. Prokuratura od czerwca badała sprawę śmierci czterech z nich, m.in. niepełnosprawnej kobiety. Jak mówiła prokurator, kobieta, gdy pojawiło się zagrożenie, nie chciała opuścić swojego domu, mimo namowy własnego syna. Do prokuratury nie wpłynęły doniesienia w sprawie ewakuacji. Cześć mieszkańców skarżyła się mediom, że nie zostali ostrzeżeni o nadchodzącej powodzi i nie wiedzieli o ewakuacji.