Marek S. przyznał się przed sądem do zabójstwa. Grozi mu za to kara dożywotniego więzienia. Prokuratura postawiła mężczyźnie także pięć innych zarzutów: usiłowania zabójstwa policjanta, zaatakowania nożem matki, nielegalnego posiadania broni - dwóch pistoletów i amunicji, wcześniejszego usiłowania zabójstwa brata i zmuszania policjanta do zaniechania czynności służbowych. Prokuratura uznała, że mężczyzna dopuścił się tych czynów mając w znacznym stopniu ograniczoną zdolność ich rozpoznania oraz pokierowania swoim postępowaniem. Marek S. przyznał się przed sądem także do próby zabójstwa brata i do nielegalnego posiadana broni. Przyznał również, iż wyrywał się policjantom podczas próby zatrzymania, przez co utrudniał ich pracę. Na zarzut usiłowania okaleczenia nożem matki odpowiedział zgodnie z wcześniejszymi zeznaniami w prokuraturze - że w takim zdarzeniu nigdy nie uczestniczył. 41-latek nie przyznał się także do usiłowania zabójstwa policjanta - twierdzi, że postrzelenie było przypadkowe. Do zabójstwa doszło 5 października 2008 roku w Jędrzejowie. Marek S. jadąc samochodem potrącił brata na ulicy, po czym oddał do niego trzy strzały z broni palnej. Ranny zmarł w szpitalu. Przestępca ścigany przez policyjny patrol porzucił auto i uciekał pieszo. Podczas szamotaniny, która wywiązała się w czasie zatrzymania, strzelił w kierunku jednego z policjantów, raniąc 37- letniego funkcjonariusza. Po chwili został obezwładniony. Policjant z raną brzucha trafił do szpitala. Jak wynika z aktu oskarżenia, Marek S. już w czerwcu 2008 roku postrzelił swojego brata w Krakowie, gdzie ten wówczas mieszkał. O atak od początku podejrzewano 41-latka, który od tamtej pory ukrywał się i był poszukiwany. Oskarżony we wrześniu 2008 roku zaatakował w Jędrzejowie także nożem matkę. Za ten czyn był poszukiwany listem gończym. Podczas rozprawy oskarżony rozpoczął składanie wyjaśnień, ale po chwili zrezygnował z tego prawa. Przewodnicząca składu orzekającego sędzia Maria Derela odczytała więc wyjaśnienia złożone przez niego w postępowaniu przygotowawczym. Oskarżony od początku zeznawał, że zabił brata z zemsty za poniżanie, jakiego miał doznać z jego strony. Twierdzi, że od dzieciństwa był źle traktowany przez brata i matkę (ojciec nie żył). Mówił, że matka biła go "o byle co", m. in. sznurem od żelazka; wypominała mu, że miał być córką. W szkole brat miał go traktować jak "worek treningowy" i "szmatę". Do konfliktów dochodziło najczęściej kiedy S. odwiedzał rodzinny Jędrzejów. Podczas jednego ze spotkań z bratem, ten miał go zrzucić ze schodów. W 2005 roku brat miał także pobić Marka S. Marek S. twierdzi, że kilka razy zgłaszał na policję agresywne zachowania brata w stosunku do niego, ale ta nie reagowała. - Jestem bardzo szczęśliwy, że go zabiłem - zeznał w śledztwie oskarżony. - Nie żałuję, że go zabiłem, ale żałuję, że mnie do tego doprowadził - dodał. Żałował także, że w całej sprawie ucierpiał policjant. S. zeznał także, że po zabójstwie planował popełnić samobójstwo. Zaprzeczał, że był we wrześniu 2008 roku w Jędrzejowie i napadł z nożem na matkę. Mówił, iż jeśli miałby ją zabić, to potrąciłby ją samochodem w dniu, w którym zginął brat. Marek S. podtrzymał przed sądem wszystkie swoje wcześniejsze zeznania. Przedstawiciele rodziny S. zrezygnowali z roli oskarżycieli posiłkowych w procesie. Następną rozprawę w sprawie zaplanowano na 19 czerwca. Sąd ma na niej wysłuchać m.in. wyjaśnień pokrzywdzonych.