Pod koniec marca starachowicki sąd, w którym toczy się proces Wojciecha B., zdecydował, że po wpłaceniu 75 tys. zł kaucji prezydent będzie mógł opuścić areszt. Sąd zastosował także wobec B. środek zapobiegawczy w postaci zawieszenia go w czynnościach służbowych. B. podlega również dozorowi policyjnemu i nie może opuszczać kraju. Wojciech B. wpłacił kaucję i opuścił areszt. Kilka dni potem dostarczył do magistratu zwolnienie lekarskie. W starachowickim magistracie pojawiły się wątpliwości prawne, jaka pensja należy się prezydentowi. W czasie pobytu w areszcie B. - zgodnie z przepisami ustawy o pracownikach samorządowych - otrzymywał pensję w wysokości 50 proc. wynagrodzenia. Przepisy mówią, że stosunek pracy aresztowanego samorządowca ulega zawieszeniu z mocy prawa. Ustawa nie reguluje jednak wysokości wypłaty dla samorządowców, zawieszonych w czynnościach służbowych przez sąd. Nie wiadomo także, jaka pensja przysługuje takim samorządowcom w przypadku, gdy przedstawią zwolnienie lekarskie (zwykły zasiłek chorobowy wynosi 80 proc. pensji). Jak poinformowała rzeczniczka Urzędu Miasta w Starachowicach Iwona Ogrodowska-Ogórek, ze względu na wątpliwości prawne pensja Wojciecha B. za kwiecień - 50 proc. wynagrodzenia - trafiła do sądowego depozytu. Dodała też, że zastępca prezydenta zwrócił się do wojewody świętokrzyskiego o rozstrzygniecie kwestii wysokości należnej B. wypłaty. Rzeczniczka wojewody świętokrzyskiego Agata Wojda powiedziała PAP, że wydawanie decyzji w tej sprawie nie leży w gestii wojewody. "To sprawa lokalnego samorządu. Stosunek pracy z prezydentem zawierał urząd miasta i to on powinien rozstrzygać kwestię wysokości pensji dla Wojciecha B." - tłumaczyła. Ogrodowska-Ogórek nie wykluczyła, że władze Starachowic wystąpią z wnioskiem o rozstrzygnięcie problemu wysokości pensji dla zawieszonego w pełnieniu obowiązków prezydenta, do Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Prokuratura Apelacyjna w Krakowie oskarżyła Wojciecha B. o to, że od 2008 do 2011 roku, gdy pełnił funkcję prezydenta Starachowic, przyjął łapówki od przedstawicieli miejscowych spółek komunalnych w łącznej kwocie blisko 96 tys. zł. Kolejny zarzut to nakłanianie świadka do składania fałszywych zeznań. Prezydent Starachowic został zatrzymany przez CBA pod koniec sierpnia 2011 roku. Pod koniec śledztwa przyznał się do stawianych zarzutów. Przed sądem Wojciech B. zaprzeczył jednak temu, że nakłaniał świadka do składania fałszywych zeznań. Oskarżenie obejmuje również Justynę Z. z Urzędu Miasta; zarzucono jej pomoc w przekazywaniu łapówki i nakłanianie świadka do składania fałszywych zeznań. Kobieta nie przyznała się do winy. Z kolei Marianowi S., przedsiębiorcy, zarzucono wręczenie łapówki w wysokości 30 tys. zł. On też nie przyznał się do winy. W śledztwie najpierw mówił, że nie dawał łapówek, potem, że dawał kilka razy pieniądze jednemu z prezesów Zakładu Energetyki Cieplnej, m.in. 30 tys. zł na kampanię Wojciecha B. Dwóch b. prezesów Zakładu Energetyki Cieplnej w Starachowicach zeznało w procesie Wojciecha B., że przyjęte było, iż szefowie spółek komunalnych dzielili się z prezydentem nagrodami. Prokuratura Rejonowa Kielce-Wschód wszczęła 22 marca śledztwo w sprawie ewentualnej korupcji, związanej z funkcjonowaniem starachowickich spółek komunalnych. W Prokuraturze Okręgowej w Kielcach toczy się postępowanie dotyczące działania na szkodę Zakładu Energetyki Cieplnej w Starachowicach. Wojciechowi B. grozi do 10 lat więzienia, Justynie Z. i Marianowi S. - kara do ośmiu lat. Wobec osób, które dawały łapówki i ujawniły ten proceder, prokuratura zastosowała klauzulę bezkarności. Wojciech B. jest prezydentem Starachowic drugą kadencję. Wywodzi się z PiS, ale już do tej partii nie należy. W ostatnich wyborach kandydował z własnego komitetu Forum 2010. Uzyskał największe poparcie - ponad 64 proc. głosów - spośród wszystkich czterech prezydentów wybranych w Świętokrzyskiem. Od chwili zatrzymania Wojciecha B., obowiązki prezydenta Starachowic sprawuje wiceprezydent Sylwester Kwiecień.