- W momencie, kiedy ja wiem, ile alkoholu wypijano w tej szkole, że znajdywano prezerwatywy gdzieś po salach, to dla mnie jest nie do przyjęcia - zaczyna swe tłumaczenia prezydent Kielc Wojciech Lubawski. Bezpośrednią przyczyną jego decyzji było zorganizowanie przez jedną z agencji castingu dla dzieci. Agencja wynajęła do tego jedną z kieleckich szkół. Prezydent wie, że casting, to nie to samo, co wesele, ale mówi: "konsekwencją tego, jak spokojnie sobie przemyślałem te wszystkie sprawy i zacząłem pytać jak to wygląda, to dla mnie szkoła jest świątynią i nie pozwolę, aby one w jakiś sposób były opluwane". Prezydent Kielc jest więc strażnikiem moralności, szkoda tylko, że w zamian nie podarował szkołom żadnej dotacji, a na tej decyzji tracą nie tylko szkoły, ale także kileckie pary młode, które przyjęcia weselne będą musiały organizować w dużo droższych restauracjach.