Do pozwu mają przyłączyć się inni poszkodowani. Postępowanie na tej drodze umożliwiła ustawa o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym, która weszła w życie 19 lipca. Poszkodowani domagają się odszkodowań na łączną kwotę ok. 8,5 mln zł. Ich roszczenia skierowane są do reprezentujących Skarb Państwa: wojewody świętokrzyskiego, Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie (RZGW), Świętokrzyskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Kielcach, powiatu sandomierskiego i gminy miejskiej Sandomierz. Jak poinformował reprezentujący powodzian adwokat Paweł Sikora z krakowskiej kancelarii Kubas, Kos, Gertner, o wyborze sądu w Krakowie zadecydowały kwestia łatwiejszego dostępu do pełnomocnika i ustalenia wewnętrzne. Wśród osób, które złożyły pozew, są przedsiębiorcy, którym woda zniszczyła zakłady oraz mieszkańcy, którym woda zalała domy i posesje. W różnych podgrupach domagają się odszkodowań od 100 tys. zł, po 400 i 600 tys. aż do miliona. Według jednego z inicjatorów pozwu zbiorowego, sandomierskiego przedsiębiorcy Zbigniewa Rusaka, przyłączenie się do pozwu zadeklarowało kolejnych ok. 250-300 osób z okolic Sandomierza. W zależności od ich liczby wzrośnie również wysokość roszczeń. Sąd określi termin, w którym do pozwu będą mogły przystępować inne osoby. - Zdecydowaliśmy się na zamknięcie sprawy przy 17 osobach, ponieważ dalsze zbieranie dokumentacji mogłoby potrwać jeszcze pół roku. Wiele osób interesuje się, zbiera informacje i sądzę, że po zakreśleniu przez sąd terminu, do pozwu przyłączy się jeszcze 250-300 osób - powiedział Rusak. Jego zdaniem, roszczenia powodzian są "jak najbardziej uzasadnione". - Od samego początku wiedziałem, że to nie jest wina natury ani przypadku losowego, tylko zaniedbania rządu i instytucji odpowiedzialnych za gospodarkę wodną - powiedział. - Jeżeli urzędnicy zaniedbują swoje obowiązki i w wyniku tych zaniedbań dochodzi do powodzi, to dlaczego my, jako obywatele, mamy cierpieć przez urzędników i przez rządzących, którzy nie wywiązali się ze swoich obowiązków? To jest karygodne i dlatego nie możemy temu pobłażać. Przez 20 lat na Wiśle nie robiono nic - powiedział Zbigniew Rusak. Jak podał, pozew w głównej mierze opiera się na raporcie po kontroli NIK, stwierdzającym zaniedbania, do którego "mieli dostęp wszyscy najważniejsi urzędnicy". - Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie jest odpowiedzialny za utrzymanie obiektów hydrotechnicznych w górnej Wiśle i pod tym względem nie mamy sobie nic do zarzucenia - ani w pierwszej, ani w drugiej, ani w trzeciej, ani w czwartej fali, którą obecnie usiłujemy przepuszczać i na tym się koncentrujemy - powiedział w środę dyrektor RZGW w Krakowie Jerzy Grela. Jak dodał, jego instytucja jest również odpowiedzialna za utrzymanie brzegów w rejonie Sandomierza. - Na ile środki pozwalały, to realizowaliśmy to, ale podczas powodzi uszkodzenia brzegów nie są do przewidzenia - dodał dyrektor RZGW, powołując się zarówno na "prawo natury" przesądzające o stanie brzegów podczas powodzi, jak i na "permanentny brak środków, znany władzom i parlamentarzystom". - To bardzo zaniedbana "działka", ale nikt nie ma woli politycznej, by na tę działalność finanse udostępnić - powiedział Grela. Wojewoda świętokrzyski Bożentyna Pałka-Koruba poproszona o komentarz podkreśliła, że trzeba poczekać, aż złożony wniosek zostanie zaakceptowany przez sąd pod względem formalno-prawnym. - Sąd będzie musiał ustalić, czy można wskazać wprost odpowiedzialnych za szkody, które spowodowała powódź. Myślę, że pozwane instytucje będą miały argumenty na swoją obronę - dodała wojewoda. Burmistrz Sandomierza Jerzy Borowski powiedział, że nie wie dlaczego roszczenia powodzian są skierowane także przeciw gminie. - Dlaczego nie pozwali ekologów? Gdyby drzewa i krzewy w międzywalu były wcześniej wycięte, to mielibyśmy tam metr mniej wody i prawdopodobnie Wisła nie przelałaby wałów - mówił. Podkreślił, że wystąpił do krakowskiego RZGW o zgodę na wycięcie roślin. Burmistrz nawiązał do chronionych obszarów "Natury 2000", które powstały w międzywałach polskich rzek. Borowski dodał, że bardziej szczegółowo ustosunkuje się do sprawy gdy zobaczy pozew. Dyrektor Świętokrzyskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Kielcach Janusz Kubiakowski powiedział, że instytucja dobrze wywiązała się ze wszystkich swoich zobowiązań. - Ludzie mają prawo składać pozwy, a sprawa będzie wyjaśniana - dodał dyrektor. Prezes Prokuratorii Generalnej Marcin Dziurda powiedział w środę, że jak dotąd do Prokuratorii nie dotarły żadne pozwy przeciwko Skarbowi Państwa od poszkodowanych w czasie powodzi. Dodał, że Prokuratoria jest na takie pozwy przygotowana i jeśli je otrzyma, to poza zapoznaniu się z ich treścią, wypracuje stanowisko w tej sprawie. - Zdajemy sobie sprawę, że takie pozwy mogą się pojawiać. Tak też wynika z doniesień medialnych. Jednak stanowisko będziemy mogli przygotować dopiero po zapoznaniu się z argumentacją roszczeń - podkreślił Dziurda. Według uchwalonych w grudniu ubiegłego roku przepisów ustawy, pozew zbiorowy może złożyć przynajmniej 10 osób; warunkiem jest oparcie go na jednakowej podstawie - mogą go złożyć np. osoby poszkodowane w wyniku korzystania z tego samego leku lub usług tej samej firmy.