21 kwietnia na jednej z kieleckich ulic Ewelina Cz., która była wtedy w ciąży, wyjęła śpiące dziecko z wózka, a następnie rzuciła je na chodnik. W tym czasie matka niemowlaka była w aptece. Chłopczyk na skutek upadku doznał poważnych obrażeń głowy, które zagrażały jego życiu. Lekarzom udało się go uratować. Oskarżona powiedziała w sądzie, że takie zdarzenie miało miejsce, ale nie przyznała się, że chciała zabić dziecko. Twierdzi, że nim nie rzuciła. Za namową swojej matki chciała ukraść wózek, myślała, że dziecka nie ma w środku. Gdy je zobaczyła, wyjęła i chciała położyć na chodniku, ale "wszyscy zaczęli się awanturować" i dziecko wypadło jej z rąk. Zdarzenie miało miejsce, gdy poszła razem z matką i babką do fotografa. Czekały na ulicy na otwarcie zakładu. Obok przechodziła kobieta z wózkiem, który spodobał się matce oskarżonej. Kiedy kobieta weszła do pobliskiej apteki, Ewelina Cz. - jak twierdzi - próbowała ukraść wózek. Po zdarzeniu pojechała z babcią do innego fotografa. - Nie zdawałam sobie sprawy, że zrobiłam coś złego - oznajmiła. Kobieta wyjaśniła, że była tego dnia bardzo zdenerwowana, bo koleżanki w szkole dokuczały jej z powodu ciąży, nie pozwolono jej ćwiczyć na wf, a nauczycielka powiedziała, że jak urodzi dziecko to nie będzie mogła kontynuować nauki. Oskarżona twierdzi, że w ciąży nie radziła sobie z nerwami. Od małego była agresywna, ale w ciąży ta agresja się nasiliła. Utrzymuje, że szukała pomocy w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie, u psychologa i w szpitalu, ale z powodu ciąży nikt nie chciał wypisać jej leków. - Byłam wściekła na swoją ciążę - powiedziała. Według niej, matka na początku ciąży chciała spowodować u niej poronienie. Były prywatnie u lekarza, który wypisał jej w tym celu zastrzyki. Matka dawała jej też różne tabletki. Tę sprawę prokuratura wyłączyła do odrębnego postępowania i właśnie we wtorek wszczęła śledztwo - poinformował szef Prokuratury Rejonowej Kielce-Zachód Artur Feigel. Odmiennie zdarzenie z kwietnia relacjonowała matka niemowlaka. Kobieta na chwilę weszła do apteki, żeby zobaczyć, czy jest dużo ludzi. Gdy się odwróciła by wyjść, zobaczyła, że oskarżona podbiega do wózka i gwałtownie wyszarpuje niemowlaka. Według matki kobieta nie odpięła wcześniej osłony wózka, tylko wyszarpnęła dziecko. Rzuciła chłopczyka na chodnik pod nogi nadbiegającej matki. - To wyglądało jak rzucenie szmacianą lalką - oznajmiła matka. Według niej chłopczyk upadł twarzą na chodnik, robił się siny, dopiero po chwili zaczął płakać. Oskarżona stała 10-15 metrów dalej i przyglądała się z ciekawością. Świadek podkreśliła, że oskarżona wcale nie interesowała się wózkiem, chodziło jej o dziecko. Według matki obecny stan dziecka lekarze określają jako dobry. Chłopczyk rozwija się odpowiednio do swojego wieku. Jest pod stałą opieką kilku specjalistów. Podobnie zdarzenie odtworzyła starsza kobieta, która wyszła z apteki zaraz za matką niemowlaka. Ona też zeznała, że oskarżona wyszarpywała dziecko, a potem "z impetem rzuciła nim o bruk". Według relacji tego świadka, oskarżona po incydencie stała po drugiej stronie ulicy i uśmiechała się. Gdy świadek zaczęła w jej kierunku krzyczeć, 21-latka krzyknęła, że ze wszystkimi bękartami będzie tak robić. Następna rozprawa odbędzie się 9 grudnia. W trakcie śledztwa Ewelina Cz. została poddana obserwacji psychiatrycznej. Wykazała ona, że 21-latka w chwili, gdy rzucała chłopca na chodnik, miała zdolność rozpoznania znaczenia swego czynu oraz znacznie ograniczoną zdolność kierowania swoim postępowaniem. Oskarżona przebywa w areszcie. Grozi jej kara dożywocia.