Sąd Rejonowy w maju 2008 roku skazał Leszka S. na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz na grzywnę i zakaz zajmowania stanowiska ordynatora przez cztery lata. Od wyroku odwołała się obrona. Sąd drugiej instancji uznał apelację obrony za zasadną. Przewodniczący składu orzekającego Krzysztof Sajtyna podkreślił w uzasadnieniu orzeczenia, że zasadny jest zarzut rażącego naruszenia prawa procesowego, przede wszystkim art. 410 Kodeksu postępowania karnego, według którego ocenie sądu muszą podlegać wszystkie dowody, które zostały na rozprawie ujawnione i przeprowadzone. - W pełni zasadne jest stanowisko obrony, że błędem sądu pierwszej instancji było potraktowanie wyjaśnień oskarżonego złożonych na rozprawie, odczytanych z wcześniej przygotowanego wystąpienia na piśmie, jakby ich w ogóle nie było, i nie ustosunkowanie się do tych dowodów - powiedział Sajtyna. Zaznaczył, że w Kodeksie postępowania karnego brak jest jakichkolwiek przepisów, które wyłączają możliwość przygotowania wcześniej przez oskarżonego swojego wystąpienia, korzystania z zapisków. SR w uzasadnieniu wskazał, że nie mógł - z uwagi na zasadę bezpośredniości procesu - oświadczenia, które Leszek S. odczytał, uznać za wyjaśnienia złożone przed sądem i na podstawie nich uczynić ustalenia lub do nich się ustosunkowywać. Według Sajtyny wydaje się, że SR pomylił zasadę bezpośredniości ze spontanicznością złożenia wyjaśnień. Wyjaśnienia zostały bowiem złożone bezpośrednio przed sądem. Fakt ich odczytania mógł ewentualnie stanowić podstawę do oceny tych wyjaśnień pod kątem ich wiarygodności. - Wyjaśnienia oskarżonego stanowią jeden z najważniejszych dowodów w sprawie i stanowią punkt wyjścia do oceny innych dowodów - ocenił sędzia. Dodał, że błąd sądu pierwszej instancji mógł mieć wpływ na treść rozstrzygnięcia. Oprócz Leszka S. na ławie oskarżonych zasiada w tym procesie dwoje pacjentów oskarżonych o wręczenie łapówek. Sąd Rejonowy wymierzył im kary po roku pozbawienia wolności w zawieszeniu i grzywny. Oskarżeni nie przyznali się; twierdzą, że wręczali ordynatorowi nie pieniądze, lecz dokumenty konieczne do uzyskania renty. Prokuratura oskarżyła ordynatora o przyjęcie 16 łapówek w okresie od września 2005 roku do 4 stycznia 2007 roku, kiedy to lekarza zatrzymano. W zamian za łapówki - łącznie prawie 1600 zł i 200 euro - Leszek S. miał przyjmować chorych do szpitala, zapewniać, że osobiście wykona zabieg lub operację i informować o stanie zdrowia pacjenta. W śledztwie oskarżono również 12 osób, które miały wręczyć łapówki. Część oskarżonych przyznała się do winy i złożyła wnioski o dobrowolne poddanie się karze.