Na zabezpieczenie dachów w regionie świętokrzyskim wciąż czeka około 120 ze 180 uszkodzonych domów mieszkalnych. Obecnie najgorsza jest sytuacja w powiecie jędrzejowskim, gdzie zniszczeń było najwięcej. Strażacy takich szkód wyrządzonych przez letnią burzę nie pamiętają. - Wszystkich zgłoszeń o uszkodzeniach budynków mamy około 280. W terenie cały czas pracuje 60 drużyn państwowej i ochotniczej straży pożarnej. Będą usuwać skutki nawałnicy nawet nocą, jeśli starczy im sił. Domy trzeba zabezpieczyć jak najszybciej, aby nie niszczały w razie kolejnych opadów - poinformował PAP we wtorek po południu rzecznik prasowy świętokrzyskiej Państwowej Straży Pożarnej Arkadiusz Wesołowski. Także energetycy będą nocą pracować nad usuwaniem szkód po nawałnicy. - Po godzinie 17 bez energii elektrycznej w regionie świętokrzyskim pozostawało około 3 tysięcy domów, na naprawienie wciąż czekają 22 linie średniego napięcia. Tam, gdzie jest to możliwe, ekipy naprawcze będą pracowały nocą. Niestety na terenie województwa są miejsca, gdzie wichura dosłownie położyła nawet 20 słupów energetycznych, a wraz z nimi linię, którą trzeba po prostu odtworzyć. Takie prace musimy zostawić na rano - zapowiedziała Anna Szcześniak z PGE Dystrybucja Zakładu Energetycznego Okręgu Radomsko Kieleckiego. Władze poszkodowanych przez żywioł powiatów i Świętokrzyski Urząd Marszałkowski przez cały dzień dostarczyły ekipom ratunkowym kilkadziesiąt plandek do zabezpieczenia budynków. Są jednak rejony, w których taka pomoc to za mało. - Wystąpiłem do sztabu zarządzania kryzysowego wojewody o uznanie gminy Pawłów za teren klęski żywiołowej. To przyśpieszyłoby wypłaty odszkodowań dla ludzi, którzy dosłownie nie mają dachu nad głową. Zniszczenia są w 12 wsiach, dachów nie ma na ponad 100 budynkach, o których teraz wiem, ale sołtysowie mają zebrać dane na środę rano. Zupełnie jakby żywioł szedł pasem i niszczył wszystko, co spotka na drodze - powiedział wójt gminy Pawłów Ignacy Gierada. Połączona z wichurą nawałnica zaczęła się we wtorek około 2 nad ranem i trwała dwie godziny. Najbardziej spustoszyła powiaty jędrzejowski, starachowicki i kielecki. W pełni usunąć jej skutki udało się na razie tylko Zakładowi Linii Kolejowych w Kielcach, którego pracownicy przywrócili normalny ruch pociągów na trasach do Krakowa i Częstochowy.