- Wszystko zaczęło się od akcji Centralnego Biura Śledczego, które w styczniu zatrzymało 34-letniego mężczyznę, mającego plantację konopi indyjskich. Hodował je w budynku warsztatu na prywatnej posesji. Mężczyzna został tymczasowo aresztowany, zaś właściciel posesji, który wydzierżawił pomieszczenia i pomagał zajmować się roślinami, został zwolniony po wpłaceniu 4 tys. zł kaucji. Dalsze czynności prowadzone wraz z CBŚ doprowadziły do zatrzymania w czwartek i piątek kolejnych siedmiu osób. Dwoje, w tym kobieta, zostało zwolnionych za poręczeniem majątkowym, zastosowano wobec nich dozór policyjny. Usłyszeli już zarzut posiadania narkotyków. Pięciu osobom przedstawiliśmy zarzuty wprowadzenia do obrotu znacznych ilości narkotyków i decyzją sądu zostali oni tymczasowo aresztowani. To jednak dopiero wierzchołek góry lodowej, sprawa jest rozwojowa - wyjaśnia Tomasz Rurarz , prokurator rejonowy w Jędrzejowie. Z ustaleń prokuratury wynika, że dilerzy, 20 i 30-latkowie, byli kolegami z podwórka i ze szkoły. Jak zeznają niektórzy, proceder prowadzili od około sześciu lat. Na razie zarzuty dotyczą ich działalności w 2009 roku i pierwszych miesięcy 2010 roku. Wstępne ustalenia wskazują, że wprowadzili na rynek kilka kilogramów marihuany, w grę wchodzi też amfetamina i inne narkotyki. Zaopatrywali się u mężczyzny zatrzymanego w styczniu. Z handlu narkotykami uczynił on źródło dochodu. - Każdy z dilerów miał po kilku lub kilkunastu stałych odbiorców. Moje doświadczenie w zwalczaniu narkobiznesu mówi, że krąg odbiorców mógł wynosić kilkaset osób, nie tylko z okolic Jędrzejowa i Sędziszowa. Przynajmniej na tym etapie śledztwa - mówi prokurator Rurarz. To największa tego typu sprawa na terenie powiatu jędrzejowskiego. Wcześniej policja zatrzymywała pojedynczych handlarzy lub konsumentów narkotyków. Teraz organy ścigania badają, czy te zdarzenia się nie łączą. Jeżeli okaże się, że na terenie powiatu jędrzejowskiego działała zorganizowana grupa przestępcza, jej członkom grozi nawet do 15 lat więzienia.