Porozumienie nie zapewnia bowiem pracownikom MPK podwyżek, a to z powodu ich braku zaczęli strajk. Teraz to sami związkowcy będą odpowiadać za przedsiębiorstwo - muszą założyć spółkę, wybrać zarząd i - co najważniejsze - odkupić od miasta większość udziałów. Będą potrzebowali na to wielomilionowego kredytu. Wydaje się więc, że najgorsze, co mogą zrobić, to od razu przyznać sobie podwyżki. - Jedno jest pewne - to związkowcy wychodzą z tego sporu z tarczą - przyznaje prezydent Kielc Wojciech Lubawski. - Musiałem odstąpić od koncepcji prywatyzacyjnej, ale nie zmieniło to możliwości zmiany właściciela - powiedział. Strajk kierowców MPK w Kielcach trwał ponad dwa tygodnie. W tym czasie, ani jeden ze 140 autobusów nie wyjechał w trasę. Problemy komunikacyjne miasta usiłowała rozwiązać komunikacja zastępcza.