Zgodnie z procedurą zagubione akta muszą zostać odtworzone. Często zdarza, że oryginały odnajdują się po kilku miesiącach. - Okazuje się np. że ktoś przez pomyłkę wkładał je na niewłaściwą półkę - twierdzą pracownicy kieleckich sądów. Znane są także przypadki, że akta w paczkach ginęły na poczcie. I chociaż dokumenty zawsze można odtworzyć, to nigdy nie powinny one ginąć. Konsekwencją gubienia dokumentów są łagodniejsze wyroki dla przestępców, którym przedawniły się wcześniejsze wyroki. Konsekwencje, jakie do tej pory ponieśli odpowiedzialni za bałagan, to odwołanie wiceprezesa Sądu Rejonowego i upomnienia dla kilku sędziów Sądu Okręgowego. Posłuchaj relacji reportera RMF, Pawła Świądra: W jednej z "zaginionych" spraw oskarżony był syn kieleckiego adwokata - Grzegorz M. Sąd Rejonowy w Kielcach skazał go w środę na półtora roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata za brutalne pobicie w 1994 roku policjanta w cywilu, który stanął w obronie chłopca zaatakowanego przez grupę nastolatków. Proces trwał tak długo, ponieważ trzeba było odtworzyć akta. W tym czasie skończył się okres zawieszenia poprzedniej kary M. za rozbój. Bałagan panuje nie tylko w kieleckich sądach. Dwa dni temu rolnik ze wsi Wilcze Laski w Zachodniopomorskiem znalazł na swoim polu wyroki Sądu Najwyższego Izby Wojskowej, ich uzasadnienienia z kompletnymi danymi osobowymi, sądowe pisma, druki i formularze. Sprawę wyjaśnia policja i prokuratura wojskowa.