Postępowanie w tej sprawie prowadzi Ośrodek Zamiejscowy Prokuratury Rejonowej w Pińczowie z siedzibą w Kazimierzy Wielkiej. Badania krwi przeprowadzone kilka godzin po zatrzymaniu wykazały, że starosta miał 0,7 promila alkoholu i tak pierwotnie napisano w zarzucie. Według opinii sporządzonej przez biegłych z Instytutu Medycyny Sądowej w Krakowie w momencie zatrzymania kierowca miał od 1 do 1,3 promila alkoholu. Przyjęto więc w zarzucie najmniejszą wartość, czyli 1 promil. Według rzecznika nie zmienia to kwestii winy, lecz może mieć ewentualnie wpływ na wymiar kary. Za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu grozi do dwóch lat pozbawienia wolności. Mielniczuk dodał, że starosta nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień. W październiku "Echo Dnia" poinformowało, że trzeba było "blisko trzech godzin, kilkudziesięciu telefonów i interwencji komendanta wojewódzkiego policji, a także przyjazdu szefa świętokrzyskiej "drogówki", by staroście kazimierskiemu można było pobrać krew". Kontrolowany za kierownicą forda focusa o godz. 18.50 starosta miał odmówić badania trzeźwości alkomatem. Po przewiezieniu do komendy powiatowej w Kazimierzy Wielkiej - ku zaskoczeniu towarzyszących mu funkcjonariuszy - znalazł się "pod skrzydłami" pierwszego zastępcy komendanta, który nie dopuszczał, by funkcjonariusze zabrali starostę na badanie krwi. Ostatecznie badanie to wykonano po godz. 21.30, a fiolki z pobraną krwią zabrał interweniujący w Kazimierzy Wlk. wiceszef świętokrzyskiej "drogówki" - napisała gazeta. Komendant wojewódzki policji w Kielcach odwołał zastępcę komendanta powiatowego ze stanowiska. Kwestię zachowania policjanta bada prokuratura.