Prokuratura oskarżała 51-letnią obecnie Lidię K. o zabójstwo. Sąd potwierdził, że bezspornie to kobieta trzymała nóż i pchnęła nim męża w klatkę piersiową w maju 2010 roku. Do tragedii doszło w czasie awantury rodzinnej, gdy kobieta robiła kanapki. Użyła trzymanego w ręce noża z 20-centymetrowym ostrzem, które dotarło aż do serca. Mężczyzna zmarł. Pierwszy proces w tej sprawie zakończył się w czerwcu ub.r. Kobieta usłyszała wówczas wyrok 8 lat więzienia - najniższy wymiar kary za morderstwo. Po apelacji sprawa wróciła na wokandę kieleckiego Sądu Okręgowego. Oskarżona nie przyznawała się do winy, odpowiadała z wolnej stopy. Podczas środowej rozprawy sędzia Monika Horecka przypomniała, że już wcześniej między małżonkami dochodziło do scysji. Mąż oskarżonej stawał nawet przed sądem za znęcanie się nad rodziną. W czasie śledztwa o sytuacji rodzinnej świadczyli zarówno współpracownicy Lidii K., która w miejscu pracy miała nieposzlakowaną opinię, jak i najstarszy syn małżeństwa. Zdaniem sądu pchnięcie nożem było nagłym i nieprzemyślanym działaniem kobiety. - Biorąc nóż, przystawiając go do piersi męża i zadając pchnięcie Lidia K. nie godziła się ze skutkiem w postaci śmierci męża. Skutek ten objęty był nieumyślnością. Godziła się ona jednak z ciężkim uszkodzeniem ciała męża - stwierdziła Horecka, uzasadniając złagodzenie wyroku. Sąd zmienił także kwalifikację czynu na nieumyślne spowodowanie śmierci. Skazał kobietę na 5 lat więzienia bez możliwości zawieszenia kary. Już ma ona za sobą 1,5 roku spędzone w areszcie śledczym, które zostało wliczone na poczet kary. Wyrok jest nieprawomocny.