Sąd uznał, że mężczyzna zabijając żonę, działał z zamiarem bezpośrednim - mimo że nie planował wcześniej zbrodni. Mężczyzna ma także zapłacić rodzinie kobiety - jej rodzicom i siostrom - łącznie 250 tys. zł zadośćuczynienia. Podczas procesu Kamil T. przyznał się do zabójstwa, ale nie z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia żony. Prokurator domagał się dla Kamila T. kary dożywocia. Obrona i sam oskarżony wnosili o wymierzenie kary 15 lat więzienia. Sprawa wyglądała na samobójstwo Do zdarzenia doszło w maju 2014 r. w jednym z mieszkań w Starachowicach. Śledztwo dotyczące śmierci 30-latki początkowo umorzono. Sprawa wyglądała na samobójstwo - brakowało dowodów wskazujących na to, iż do śmierci kobiety przez powieszenie ktoś się przyczynił. Jak informowała świętokrzyska policja, mąż kobiety mówił funkcjonariuszom zaraz po jej śmierci, że nie mieszkał z żoną i nie widział się z nią w dniu, w którym zmarła. Tłumaczył, że od jakiegoś czasu nie dogadywali się, a powodem decyzji o samobójstwie mogła być zazdrość. Przyznał się do zabójstwa Śledczy jednak nadal interesowali się sprawą. Pojawiły się nowe ustalenia, które pozwoliły na zatrzymanie w grudniu 2016 r. Kamila T. i postawienie mu zarzutu zabójstwa - miał udusić kobietę. Mężczyzna przyznał się i złożył wyjaśnienia. Został aresztowany. Był już wcześniej karany za znęcanie się nad żoną, a rodzina miała założoną Niebieską Kartę. Według ustaleń śledztwa, Kamil T., po dokonaniu zabójstwa, upozorował samobójstwo żony. W toku śledztwa podejrzanemu przedstawiono jeszcze dwa zarzuty - znęcania się nad żoną - w okresie od lutego do maja 2014 r. Mężczyzna, zarówno w prokuraturze jak i w sądzie, nie przyznał się do tych zarzutów. Katarzyna Bańcer