Jak poinformował w poniedziałek Jarosław Sarba z Prokuratury Okręgowej w Kielcach, polscy policjanci przywieźli biznesmena z Nowej Zelandii przez Kuala Lumpur i Amsterdam. W sobotę Sąd Rejonowy w Kielcach aresztował Sławomira B. na trzy miesiące. Prokuratura przedstawiła mężczyźnie sześć zarzutów, opisanych na siedmiu stronach akt. Zarzuciła mu m.in. przywłaszczenie mienia: ciągników siodłowych, naczep i przyczep o łącznej wartości ponad 3 mln zł oraz zbycie składników majątku firmy zagrożonej upadłością. Sławomir B. podejrzewany jest także o wyłudzenie z banku 100 tys. dolarów kredytu i wyłudzenie towarów w postaci oleju napędowego, alkoholu i papierosów o wartości ponad 300 tys. zł. Zarzuty dotyczą działalności Sławomira B. w latach 1998-1999. Biznesmen prowadził pod Kielcami firmę transportową. Gdy zagroziła jej upadłość - sprzedał majątek firmy i wyjechał. W sierpniu 1999 roku kielecki sad postanowił aresztować przedsiębiorcę i wystawił za nim list gończy. Międzynarodowe poszukiwania rozpoczęto w październiku tego roku. W kwietniu 2002 roku Ministerstwo Sprawiedliwości wystąpiło do Nowej Zelandii o aresztowanie i ekstradycję Polaka. Jak powiedział Sarba, systemy prawne w obu krajach są bardzo różne, dlatego prokuratura musiała udzielać tamtejszemu wymiarowi sprawiedliwości szczegółowych informacji o naszym systemie prawnym. Sławomir B. korzystał z przysługującego mu prawa do odwołań i zażaleń. W listopadzie 2009 roku Sąd Okręgowy w Christchurch podjął decyzję o ekstradycji biznesmena. Ten odwołał się od decyzji, ale odwołanie było nieskuteczne. Prokuratura zamierzała przedstawić biznesmenowi osiem zarzutów, ale nowozelandzki sąd wyraził zgodę na ściganie go za sześć z nich. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych czynów. Grozi mu kara do dziesięciu lat pozbawienia wolności.