19-letni Bartłomiej zaginął 24 maja 2002 roku w trakcie egzaminów maturalnych. Po raz ostatni widziano go po południu w Skarżysku- Kamiennej. Podejrzanych ujęto trzy lata po zabójstwie. Do dziś nie znaleziono zwłok chłopaka. Sąd zwrócił uwagę na bezmiar okrucieństwa, bestialstwo i potworność czynu oskarżonych, którzy z błahego powodu zabili 19-latka. W przypadku Piętka sędzia podkreślił jego "nieludzki upór", przez który do tej pory nie odnaleziono zwłok chłopca, a rodzina nie może go pochować; oskarżony wraz z czwartym, nieżyjącym już sprawcą, przeniósł ciało i ukrył je w innym miejscu. Milczenie w tej sprawie jest okolicznością obciążającą. Sąd zaostrzył karę dożywocia w ten sposób, że oskarżony dopiero po upływie 40 lat od uprawomocnienia się wyroku będzie mógł ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Wobec Rembaka sąd nie mógł zastosować dożywocia, gdyż oskarżony dokonał zabójstwa będąc nieletnim. Będzie on mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie dopiero po 20 latach. Sędzia Chałoński podkreślił, że sąd musi chronić społeczeństwo przed takimi osobami. Wobec Krzysztofa M., który poszedł na współpracę z organami ścigania, ujawnił przebieg wydarzeń i starał się pomóc w odnalezieniu ciała poddając się hipnozie, sąd zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary. Chałoński podkreślił, że sąd nie tylko musiał, ale chciał skorzystać z takiej możliwości, aby pokazać, że takie zachowanie jest premiowane. Dzięki Krzysztofowi M. wiadomo, że maturzysta nie żyje i możliwe jest ukaranie winnych. Sąd dał wiarę wyjaśnieniom M. Zdaniem sądu, gdyby M. pomawiał oskarżonych, to nie zgodziłby się na eksperyment hipnozy. Poza tym, w swoich wyjaśnieniach podał on szereg szczegółów. Sąd zezwolił na publikację nazwisk dwóch oskarżonych. Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura oskarżyła podejrzanych o to, że wraz z czwartym, nieżyjącym już mężczyzną, dokonali zabójstwa maturzysty ze szczególnym okrucieństwem przy użyciu bagnetu i kamienia. Do zabójstwa doszło w nieustalonym miejscu przy trasie krajowej nr 7 między Radomiem a Warszawą. Wcześniej mężczyźni dokonali na chłopaku rozboju - zabrali mu samochód oraz portfel, zegarek i telefon komórkowy. Krzysztof M. przyznał się do udziału w uprowadzeniu chłopaka oraz do tego, że pod presją uderzył go kamieniem i dźgnął bagnetem, ale według niego, chłopak już wtedy nie żył. Z jego wyjaśnień wynika, że w całej sprawie prym wiódł nieżyjący już Łukasz S. Oskarżeni wraz z nim pili tego dnia alkohol. Łukasz S. wdał się w utarczkę słowną z Bartłomiejem. Gdy chłopak po pewnym czasie jechał samochodem, zmusili go do zatrzymania auta i uprowadzili maturzystę. Gdzieś w lesie między Radomiem a Warszawą doszło do zabójstwa. Po zabójstwie mężczyźni pojechali najpierw do Ostródy, potem do Gdańska i Sopotu. Po pewnym czasie wrócili do Skarżyska. Po kilku tygodniach Łukasz S. z Piętkiem przenieśli zwłoki w miejsce, którego Krzysztof M. nie zna. Krzysztof M. usiłował sobie przypomnieć miejsce, w którym doszło do zabójstwa. Nawet zgodził się poddać hipnozie, ale ten eksperyment nie pomógł w odnalezieniu zwłok. Policja zatrzymała podejrzanych w czerwcu 2005 roku. Według policjantów mężczyźni nie spodziewali się zatrzymania. Byli pewni, że "sprawy już nie ma". W ustaleniu przebiegu zdarzeń pomocny był operator sieci komórkowej oraz świadkowie, którzy zgłosili się po emisji programu telewizyjnego "997".