Cmentarzysko w Sadowiu pochodzi z okresu późnego neolitu (około 3000-2500 p.n.e.). Do tej pory odkryto i zbadano 23 groby. Znajdują się w nich kości ludzkie i zwierzęce oraz naczynia gliniane, siekierki krzemienne i narzędzia z wiórów, jak i kły dzika. "Groby ludzkie miały z reguły charakter pochówków zbiorowych. Do jednej jamy grobowej składano dwóch, czasami pięciu, czy nawet sześciu osobników. Z niewiadomych nam przyczyn po pewnym czasie otwierano powtórnie taki grób - po to, aby zabrać część szkieletu pochowanej tutaj osoby. Być może robili to członkowie najbliższej rodziny" - powiedział Pasterkiewicz. Szczątki zmarłych osób na ogół umieszczano w tzw. grobach skrzynkowych. Miały one postać kamiennej skrzyni, gdzie dno oraz boki wyłożone były płytami. "Bardzo często również wierzch takiego grobu był nakrywany płytami - bądź w zastępstwie na przykład drewnianymi belkami lub dranicami. Najprawdopodobniej tak było w tym przypadku, gdyż w okolicy nie ma takiego surowca skalnego, umożliwiającego pozyskanie dużych płyt o wymiarach około 1 metr na pół metra, które mogłyby przykryć taki grobowiec" - wyjaśnił naukowiec z Uniwersytetu Rzeszowskiego. Pochowano także zwierzęta Groby zwierzęce z kolei mają postać jam o prostokątnym kształcie i płaskim dnie. Ich wymiary wynoszą około 2 metry na 1,3 metra, wyjątkowo zaś 3 metry na 1,5 metra. Wszystkie zawierają ślady prostych konstrukcji kamiennych, które tworzą pojedyncze kamienie ustawiane na obrzeżach - lub większe głazy, układane na szczątkach składanych zwierząt. W grobach znajdują się całe szkielety zwierząt lub ich fragmenty, w liczbie od jednego do pięciu. "Sądząc na podstawie zachowanych kości, były to osobniki w różnym wieku i składzie gatunkowym. Najczęściej powtarza się krowa oraz szkielety świni. Zwierzęta były umieszczane parami obok siebie, wzdłuż osi grobu, antypodalnie, czyli ze zwróconymi ku sobie dolnymi kończynami lub też pojedynczo. Bardzo często groby takie określa się jako 'jamy ofiarnicze' gdyż znajdowały się w nich szczątki zwierząt poświęcone zmarłym" - tłumaczył archeolog. Cmentarzysko odkryte pod Opatowem należy do kultury amfor kulistych. Nazwa pochodzi od charakterystycznego naczynia - amfory o baniastym brzuścu, używanego w osadach. Ludność tej kultury prowadziła osiadły tryb życia, zajmowała się gospodarką hodowlano-rolniczą z przewagą chowu zwierząt. W okresie największego zasięgu objęła osadnictwem rozległy obszar Europy centralnej i wschodniej, od dorzecza Łaby na zachodzie - po dorzecze Wisły i Dniestru na wschodzie oraz częściowo tereny współczesnej Rumunii i Mołdawii. Zestaw przedmiotów dla zmarłego Cechą charakterystyczną dla kultury amfor kulistych jest zestaw przedmiotów, jakie składano zmarłym jako tzw. dary grobowe. "Są wielostronne, mają różnorodny charakter. Najczęściej spotyka się naczynia gliniane. Są one gorzej wypalone. Ich przeznaczenie było typowo pogrzebowe. Nie wkładano tyle trudu, aby je odpowiednio ukształtować i wypalić, jak w przypadku naczyń codziennego użytku" - podkreślił Pasterkiewicz. Dodał, że na całym cmentarzysku znaleziono już około 40 takich naczyń. "W przypadku grobów, które zbadaliśmy w tym roku, możemy mówić o małej sensacji. W jednym z grobów odkryliśmy aż osiem naczyń, a w drugim sześć" - poinformował archeolog. "Tych grobów może być dużo więcej" Do tej pory najwięcej grobów w Polsce (32), jeśli chodzi o tę kulturę, odkryto jeszcze przed wojną na stanowisku "Gajowizna" w Polanowie Złockim koło Sandomierza. Pod Opatowem odkryto do tej pory 23, ale zdaniem archeologa - jest ich tutaj znacznie więcej. "Do tej pory przebadaliśmy około dwóch trzecich powierzchni całego cmentarzyska. Założenie, że tych grobów może być dużo więcej, opieramy na wynikach badań geofizycznych, które wskazały występowanie kolejnych anomalii. Po kolejnym sezonie badań możemy stwierdzić, że te anomalie odpowiadają kolejnym grobom. Dlatego uważam, że liczba grobów z Polanowa Złockiego zostanie tutaj 'przekroczona'" - zapewnił Pasterkiewicz. Wyjątkowe znaczenie dla archeologii Zaznaczył, że cmentarzysko odkryte pod Opatowem ma wyjątkowe znaczenie dla archeologii. "Tutaj, jak w soczewce, spotykają się wpływy z różnych kierunków. Mamy m.in. nawiązanie do kultur wschodnich oraz wręcz importy naczyń, które mają swoje odpowiedniki i mogły powstać na terenie dzisiejszej Ukrainy. To jeszcze muszą potwierdzić badania, ale już teraz można zaryzykować takie stwierdzenie" - zapewnił badacz śladów przeszłości. Dr Wojciech Pasterkiewicz prowadzi badania w Sadowiu od 2015 roku z ramienia Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, przy wsparciu finansowym Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Kielcach.