Sprawa Szymańskiego ma związek z zatrzymaniem w październiku 2008 roku przez policję drogową starosty kazimierskiego Jana Nowaka, podejrzewanego o prowadzenie auta pod wpływem alkoholu. Po incydencie media podały, że Szymański uniemożliwiał policjantom z drogówki zabranie starosty na badanie krwi. Samorządowca zbadano dopiero trzy godziny po zatrzymaniu. Ostatecznie skazano go za wykroczenie. 16 lutego 2010 r. Sąd Rejonowy w Busku-Zdroju uznał, że Szymański swoim działaniem uniemożliwił przeprowadzenie w sposób prawidłowy badania stanu trzeźwości starosty i skazał byłego policjanta na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i 5 tys. zł grzywny. Od wyroku odwołała się obrona. Sąd drugiej instancji uznał apelację za oczywiście bezzasadną. Według sędziego Zbigniewa Karamary wyrok buskiego sądu jest trafny, zarówno w zakresie prawnej kwalifikacji czynu, jak i wymiaru kary. Sędzia powiedział w uzasadnieniu orzeczenia, że wbrew wywodom apelacji nie ma zasadniczych sprzeczności w zeznaniach świadków - dwóch funkcjonariuszy, którzy zatrzymali starostę. Zdaniem sądu marginalną sprawą jest, czy starosta zwrócił się do wicekomendanta o pomoc; istotne są czynności podejmowane przez oskarżonego. - W realiach sprawy oczywiste jawi się zachowanie oskarżonego jako zmierzające do utrudnienia postępowania wobec pana Nowaka. W tych konkretnych warunkach kwestią najistotniejszą było zbadanie stanu trzeźwości osoby zatrzymanej - powiedział sędzia. Zamiast tego - zdaniem sądu - oskarżony wdał się w "ambicjonalne przepychanki" dotyczącego tego, którzy policjanci mają być przy badaniu, co było wybiegiem zmierzającym ku temu, by czynności odwlec w czasie. Sędzia przypomniał, że dosyć odległy czas pobrania krwi spowodował, że ostatecznie w procesie Nowaka przyjęto, że popełnił on wykroczenie. - Dalej twierdzę, że te czynności powinny być wykonane przez innych policjantów - powiedział Szymański dziennikarzom po wyroku. Przed buskim sądem Szymański tłumaczył, że starosta skarżył się na zachowanie policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji, którzy podczas zatrzymania mieli się z niego naigrywać. Oskarżony powiedział, że właśnie dlatego chciał przeprowadzić badanie starosty alkosensorem, w obecności innych policjantów. Szymański nie jest już policjantem - odszedł ze służby. Wcześniej - po ujawnieniu sprawy przez media - komendant wojewódzki odwołał go ze stanowiska wiceszefa kazimierskiej policji. 19 stycznia 2010 roku Sąd Rejonowy w Busku-Zdroju skazał starostę kazimierskiego Jana Nowaka na 3 tys. zł grzywny i roczny zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. Sąd zakwalifikował czyn oskarżonego jako wykroczenie, a nie przestępstwo, ponieważ - jak uzasadnił - na podstawie zebranego materiału dowodowego nie zdołał dokładnie ocenić, jakie było stężenie alkoholu we krwi starosty. Prokuratura się odwołała, ale sąd okręgowy podtrzymał ten wyrok w mocy. Starosta został zatrzymany do kontroli drogowej 12 października 2008 roku wieczorem we wsi Krzyż. Badania krwi wykonane trzy godziny po zatrzymaniu wykazały, że miał 0,7 promila alkoholu; tak pierwotnie napisano w zarzucie. Zdaniem biegłych w chwili zatrzymania kierowca miał od 1 do 1,3 promila; przyjęto więc najmniejszą - ze wskazanych - wartość, czyli 1 promil i zmieniono zarzut. Staroście groziło w tym przypadku do dwóch lat więzienia. Sąd stwierdził jednak, że nie można wykluczyć, że już po zatrzymaniu, a przed badaniem, oskarżony miał możliwość napicia się sporządzonej na bazie alkoholu mikstury aptecznej, którą miał przy sobie. Kilka dni po incydencie "Echo Dnia" poinformowało, że trzeba było "prawie trzech godzin, kilkudziesięciu telefonów i interwencji komendanta wojewódzkiego policji, a także przyjazdu szefa świętokrzyskiej 'drogówki', by staroście kazimierskiemu można było pobrać krew". W ostatnich wyborach samorządowych Jan Nowak (PSL) uzyskał mandat radnego powiatu i nadal jest starostą kazimierskim.