46-letniemu lekarzowi zakazano ponadto wykonywania zawodu przez dwa lata i zasądzono wobec niego 2,8 tys. zł kosztów sądowych oraz przepadek 2,5 tys. zł korzyści majątkowych. Na poczet grzywny skazanemu zaliczono pięciomiesięczny areszt. Prokurator oskarżył W., że w latach 2000-2006 przyjął 21 razy łapówki - od pacjentów lub ich krewnych - w kwotach od 50 do 500 zł. Pieniądze miał brać za przyjęcie do szpitala, wykonanie operacji, sprawowanie właściwej opieki, a nawet za udzielenie informacji o stanie zdrowia chorego. Oskarżony nie przyznał się do winy. W sierpniu zeszłego roku Sąd Rejonowy w Końskich, który rozpatrywał sprawę w pierwszej instancji, orzekł wobec byłego ordynatora karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata, 15 tys. zł grzywny oraz dwuletni zakaz wykonywania zawodu lekarza. Jednocześnie uniewinnił lekarza od sześciu zarzutów. Od tego wyroku odwołali się i obrona, i oskarżyciel. W piątek Sąd Okręgowy w Kielcach uznał, że sąd pierwszej instancji nie wyjaśnił należycie wszystkich okoliczności i w zakresie czterech zarzutów uchylił sprawę do ponownego rozpoznania (sprawą zajmie się Sąd Rejonowy w Końskich). W zakresie, w którym sąd odwoławczy utrzymał wyrok, jest on prawomocny. Przewodniczący składu orzekającego sędzia Jan Klocek powiedział, że oskarżony nadużył zawodu. Wskazał, że dalsze jego wykonywanie przez Andrzeja W. zagraża dobrom chronionym. Tym dobrem jest w tym przypadku bezpłatna opieka lekarska w placówkach publicznej służby zdrowia. - Oskarżony wykorzystywał swój zawód do bezpodstawnego i zabronionego prawem wzbogacania się kosztem osób będących w szczególnej sytuacji; osób które walczyły o swoje zdrowie - podkreślił sędzia. - Świadkowie opisywali bardzo dokładnie te zdarzenia i takie sformułowania oskarżonego jak: "to będzie kosztować", "nie jestem chytry, wystarczy te 400 zł, później dołożycie resztę", "niech dzieci dołożą, skoro pani nie ma", albo do córki jednej z pacjentek: "czy babka ma pieniądze?" nie są - zdaniem sądu - wymysłami tych świadków, ich oszczerstwami, tylko odzwierciedlają rzeczywisty przebieg zdarzeń - ocenił sędzia. Sprawa Andrzeja W. wyszła na jaw, gdy na policję zgłosił się pacjent, który poinformował, że za przyjęcie na oddział koneckiej okulistyki dał ordynatorowi 100 zł łapówki. Mężczyzna przystał na współpracę z policjantami. Otrzymał od nich 300 zł, które 7 marca 2006 roku wręczył lekarzowi. Wizytę u niego ukradkiem sfilmował - potem do gabinetu wkroczyli funkcjonariusze, którzy zatrzymali Andrzeja W. Dzięki informacjom w mediach, w trakcie śledztwa do organów ścigania zgłosiło się siedem kolejnych osób, które ujawniły, że wręczyły pieniądze ordynatorowi. Niektórzy zeznali, że dawali pieniądze kilka razy. Ponieważ sami przyznali się do tego, zgodnie z prawem, uniknęli odpowiedzialności karnej. Oddział prowadzony przez Andrzeja W. W 2003 r. uplasował się na trzecim miejscu w ogłoszonym przez tygodnik "Wprost" rankingu na najlepszą lecznicę okulistyczną w kraju.