Tuż przed godziną ósmą oficer dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Ostrowcu Świętokrzyskim odebrał telefon z informacją o bombie - informuje "Echo Dnia". Policjanci opowiadają, że nieznany mężczyzna twierdził, iż na dworcu PKS podłożył ładunek wybuchowy, który wkrótce miał eksplodować. Na miejsce wysłano natychmiast radiowozy policyjne, zaalarmowano pirotechników, zarządzono ewakuację dworca. "W chwili zgłoszenia na dworcu było co najmniej kilkanaście osób, pracowników i podróżnych, ale liczba ta z chwili na chwilę rosła, bo jak co tydzień, w niedzielę rano wielu młodych ludzi, studentów wyjeżdża na uczelnie. Poza tym skończyły się ferie, liczyliśmy się z tym, że sporo osób zaplanowało powrót do szkoły" - wyjaśnia oficer dyżurny ostrowieckiej policji. Właśnie miał on kierować na miejsce straż pożarną i pogotowie ratunkowe, kiedy zaledwie trzy minuty po alarmie na komendę zgłosił się... jego autor. Tłumaczył, że bomby nie ma, a on zrobił to, bo jest bezdomny i skończył mu się alkohol. Przyszło mu do głowy, że dach nad głową znajdzie... w policyjnym areszcie. Został zatrzymany.