Jak poinformował dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji Wojciech Dębski, Kielce nie mają tradycji w tej najprostszej konkurencji lekkoatletycznej. Od kilkunastu lat cyklicznie odbywają się jedynie krótkodystansowe zawody uliczne, jak np. Bieg Niepodległości czy Grand Prix MOSiR. W obu przypadkach są to trasy nie dłuższe niż 2,5 km. - Kielecka Dycha jest pierwszym w samym mieście biegiem terenowym - jaki pamiętam - przeznaczonym dla amatorów i pierwszym, który ma trasę dłuższą niż 10 km. Mam nadzieję, że impreza na stałe wpisze się w kalendarz wydarzeń zachęcających kielczan do uprawiania sportu - powiedział Dębski. Pomysłodawcą zawodów jest Bartłomiej Kozłowski, który zaczął uprawiać ten sport gdy chciał schudnąć. Ważył wówczas 115 kg. Z czasem stał się dla niego pasją. Ma już w dorobku osiem maratonów, 12-godzinny bieg w Bochni i dziesięć półmaratonów. Jest też propagatorem i jednym z trenerów akcji "Biegam, bo lubię", do której Kielce dołączyły w marcu. - Nasze miasto jest jeszcze "białą plamą" w tym elemencie. Wspólnie ze znajomymi chcemy to zmienić i tak się narodziła Kielecka Dycha - wspomniał Kozłowski. Pomysł był trafiony, bowiem po kilku dniach przyjmowania zgłoszeń wyczerpał się limit 250 uczestników. Takie ograniczenie wynika z wąskiej trasy długości około 10 km w terenie leśnym dzielnicy Stadion. - To dystans, z którym powinien sobie poradzić każdy kto jest w niezłej kondycji i lubi się ruszać. Nawet jeśli ktoś nie zdoła przebiec całej trasy, może fragment przejść. Zachęcamy do przyjścia zwłaszcza rodziny. Doping dla zawodników będzie mile widziany, a okolice te są świetnym miejscem spacerów - dodał Kozłowski. Trasa w większości prowadzi leśnymi duktami dzielnicy Stadion, która już przed wojną była sportowym zapleczem Kielc. Współorganizatorami zawodów są Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, fundacja "Biegam, bo lubię" i Kielecki Klub Lekkoatletyczny.