Ścieki z kolei nie są odprowadzane, bo firma, która je odbierała zakręciła swoje rury. Zaczęło się od tego, że wójt gminy nie przewidział problemu; spółdzielnia nie płaciła za odbiór ścieków ponieważ uważała, że rachunki są zbyt wysokie i w końcu odbiorca zanieczyszczeń - firma Römhild - zakręciła zawory. Poprzedni szef spółdzielni nie mógł porozumieć się z firmą. Nowy prezes Mariusz Lawenda od 1 lipca próbuje rozwiązać problem. Gdyby spółdzielnia odkręciła wodę albo spadłby duży deszcz, ścieki zalałyby piwnice i kotłownię. - Groziłoby to niepowetowanymi stratami technicznymi i finansowymi. Po drugie, przy obecnych warunkach gospodarowania spowodowałoby to praktyczną niemożność ponownego włączenia kotłowni gazowej do rozruchu. Zostalibyśmy bez ogrzewania - mówi prezes Lawenda. Römhild to firma przetwarzająca owoce, która ma swoją oczyszczalnię i właściwie nie wiadomo dlaczego przestała odbierać ścieki.