Milena zginęła 11 sierpnia 2009 roku. Oskarżony zadał jej dziesięć ciosów nożem, a zwłoki ukrył w krzakach. Następnie z jej ojcem uczestniczył w poszukiwaniach dziewczyny. Na policji załamał się i przyznał do zabójstwa. Sąd nie miał wątpliwości, że oskarżony działał w bezpośrednim zamiarze zabójstwa. Przewodniczący składu orzekającego Marcin Chałoński powiedział w uzasadnieniu wyroku, że gdyby oskarżony nie chciał zabić, to po zadaniu jednego, dwóch ciosów powstrzymałby się od dalszych. Mógł zostawić dziewczynę i wezwać, nawet anonimowo, karetkę; zdaniem biegłego były szanse na uratowanie kobiecie życia. Tymczasem oskarżony opóźniał poszukiwania. Zdaniem sędziego oskarżony miał wszystko: pracę, dobry zawód, piękną dziewczynę, która była w niego zapatrzona, mimo że jej dokuczał. Jeszcze w dniu zabójstwa Milena kupiła mu prezent. Według sędziego Pawłowi G. zabójstwo "łatwo przyszło", nic go nie powstrzymało. Nic nie usprawiedliwia jego czynu. Tym bardziej, że to on budował napięcie, drażnił Milenę mówiąc, że nie pójdzie z nią na uroczystość do koleżanki, że spotyka się z inną. Sędzia podkreślił, że oskarżonego, który jest zdolny do tak straszliwej zbrodni, trzeba izolować od społeczeństwa.Wyrok nie jest prawomocny. W wygłoszonych w piątek mowach końcowych prokurator Robert Słowakiewicz domagał się dla oskarżonego 25 lat pozbawienia wolności. Argumentował, że Paweł G. chciał dokonać zabójstwa, o czym świadczy liczba, charakter i siła zadanych ciosów. Podkreślił, że oskarżony po zabójstwie kłamał, że nie wie, gdzie jest dziewczyna, patrząc w oczy jej przerażonemu ojcu. Ojciec Mileny powiedział, że jego córka nie jest jedyną ofiarą tej zbrodni. Cierpi jej rodzina, a także rodzina chłopaka. Jego ojciec codziennie jeździł na grób Mileny, a w styczniu nagle zmarł. Jego zdaniem chłopak jest "bestią". - Wy macie dzieci, ja już dziecka nie mam. Musicie chronić swoje dzieci - podkreślił. Obrońca Franciszek Gąsior wniósł o karę łagodniejszą niż 25 lat. Argumentował, że jego klient nie działał w zamiarze bezpośrednim, tylko w zamiarze nagłym. Gdyby zaplanował zbrodnię, to dobrze ukryłby zwłoki i zapewnił sobie alibi. Jego zdaniem nie ma wątpliwości, że oskarżony kochał Milenę; w ciągu trzech lat tylko raz się pokłócili. Paweł G. nie jest zdolny do zaplanowanej zbrodni, nie jest zdemoralizowany, jest człowiekiem o słabej psychice. Według adwokata, było to zabójstwo z namiętności. Paweł G. powiedział, że jest mu bardzo ciężko; w ciągu ośmiu miesięcy stracił dwie osoby, które kochał. Dodał, że nigdy nie przypuszczał, że zrobi komukolwiek tak wielką krzywdę. Nie odniósł się do wymiaru kary. Powiedział, że wyrok nie ma znaczenia, ponieważ będzie cierpiał do końca życia. Oskarżony w śledztwie przyznał się do winy. Wyjaśnił, że jego gwałtowne zachowanie było wynikiem sprzeczki z dziewczyną. Mówił, że "coś go opętało". Nie potrafił wyjaśnić, dlaczego tego dnia wziął ze sobą nóż.