Milena zginęła 11 sierpnia 2009 roku w podkieleckich Leszczynach. Oskarżony zadał jej dziesięć ciosów nożem, a zwłoki ukrył w krzakach. Później uczestniczył w poszukiwaniach dziewczyny. Na rozprawie oskarżony odmówił składania wyjaśnień. Powiedział jedynie, iż nie przypuszczał, że to się tak skończy. Potwierdził swe wyjaśnienia złożone w śledztwie. Wynika z nich, że z Mileną byli parą od około trzech lat. Często się kłócili, dziewczyna była nerwowa, miała wybuchowy charakter, wyżywała się na nim. Oskarżony twierdzi, że nie planował zabójstwa. Nie umiał powiedzieć, dlaczego tego dnia wziął ze sobą nóż; wcześniej nigdy go nie nosił. Powiedział, że "coś mu kazało". Wieczorem para spotkała się w wąwozie 200 metrów od domu 20-latki. Żeby zdenerwować dziewczynę, "odegrać się", chłopak powiedział, że nie pójdzie z nią na imprezę, bo jest umówiony z Kamilą, którą wymyślił. Milena zdenerwowała się, zaczęła go drapać, bić parasolką, wulgarnie wyzywać. On w pewnym momencie przewrócił ją na ziemię, wyjął z kieszeni nóż i zadał ciosy. Potem przeniósł ciało i przykrył gałęziami. Zabrał też telefon dziewczyny. Po zabójstwie Paweł G. pojechał rowerem nad rzekę, gdzie umył ręce, przejrzał połączenia w telefonie dziewczyny, po czym wyrzucił aparat i nóż do wody. Gdy wrócił do domu, skontaktował się z ojcem dziewczyny, który wcześniej próbował się do niego dodzwonić. Ojciec poprosił go o pomoc w poszukiwaniach Mileny. Chłopak wziął w nich udział. Gdy z dwoma znajomymi jeździli po okolicy, koledzy poinformowali ich, że znaleźli ciało. Z protokołów przesłuchań wynika, że chłopak często płakał. Mówił, że "coś go opętało", wydawało mu się, że to był film, albo sen, nie wie, jak będzie dalej żył. Przyznał się na policji, bo "nie mógł z tym żyć". Z jego wyjaśnień wynika, że tego dnia wypił pięć piw, a nic nie jadł. Sąd rozpoczął przesłuchania świadków. Według nich Milena była grzeczną, miłą, towarzyską dziewczyną; Paweł też był grzeczny i spokojny. Przyjaciółka Mileny zeznała, że dziewczyna zawsze była wpatrzona w Pawła "jak w obrazek". W dniu, w którym zginęła, Milena wyznała koleżance, że wprawdzie mają z Pawłem odmienne charaktery, ale są dla siebie stworzeni. Powiedziała, że raz chłopak przyszedł pijany, awanturował się i podniósł na nią rękę; wówczas obronił ją ojciec. Paweł G. nie był wcześniej karany. Grozi mu kara więzienia - 15, 25 lat lub dożywocia.