Tematem wysłuchania w komisji PE było przestrzeganie praw podstawowych na Węgrzech. Podczas dyskusji mówiono nie tylko o organizacjach pozarządowych, ale także m.in. o sytuacji migrantów i wolności mediów. Rząd w Budapeszcie reprezentował minister sprawiedliwości Laszlo Trocsanyi. "Amnesty International poważnie niepokoi się sytuacją praw człowieka na Węgrzech" - oświadczył przedstawiciel tej organizacji Todor Gardos. Według niego prawa obywatelskie na Węgrzech zostały ograniczone przez nowelizacje konstytucji; ograniczono np. ochronę mniejszości seksualnych, zachwiano równowagę między władzą wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą. Według Gardosa osoby i organizacje zajmujące się prawami człowieka na Węgrzech "są celem nagonki". "Sam premier (Viktor Orban) napędza nagonkę" - ocenił przedstawiciel AI. Oznacza to - dodał - że Węgry nie wywiązują się ze zobowiązań dotyczących praw człowieka. Gardos, a także przedstawicielka Komitetu Helsińskiego na Węgrzech Marta Pardavi zarzucili też władzom w Budapeszcie łamanie praw azylantów. "Celem jest odepchnięcie migrantów od granicy" - oceniła Pardavi. Według aktywistów władze przekonują również, że migranci są zagrożeniem dla bezpieczeństwa kraju. "Osoby, które nie mają z terroryzmem nic wspólnego, mogą być skazane za terroryzm" - powiedział Gardos. Jak dodał, "Amnesty International uważa, że sytuacja na Węgrzech daje wystarczające powody do uruchomienia artykułu 7 (traktatu UE)". Artykuł 7 pozwala w ostateczności na nałożenie sankcji na kraj łamiący zasady demokraci i rządów prawa, ale wymagana jest do tego jednomyślność pozostałych państw Unii. Gardos zarzucił Komisji Europejskiej, że nie podejmując działań wobec władz w Budapeszcie, nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań, dlatego zadanie to powinien zrealizować <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-parlament-europejski,gsbi,37" title="Parlament Europejski" target="_blank">Parlament Europejski</a>. Według dyrektor wykonawczej Węgierskiej Unii Wolności Obywatelskich Stefanii Kapronczay już w 2013 r. zaczęła się "stygmatyzacja" organizacji broniących praw człowieka na Węgrzech. "W 2016 roku jeden z posłów Fideszu ogłosił, że poprosił służby o sprawdzenie organizacji współpracujących z siecią George'a Sorosa. Zidentyfikowano 22 takie organizacje i stwierdzono, że łamią one prawo węgierskie i europejskie" - mówiła. Dodała, że we wtorek mają zacząć się konsultacje na temat propozycji przewidującej, że organizacje pozarządowe będą musiały składać deklaracje dotyczące ich majątku - pomimo że sprawozdania finansowe są publikowane i zawierają wszystkie informacje. Jej zdaniem celem władz jest wprowadzenie zakazu finansowania organizacji pozarządowych z zagranicy. Minister sprawiedliwości Węgier Laszlo Trocsanyi podkreślił, że węgierski rząd jest otwarty na dyskusje z udziałem organizacji pozarządowych, i dziękował im za udział w debacie. "Na Węgrzech mamy demokrację i jesteśmy otwarci na dialog i debaty" - oświadczył. Według niego na Węgrzech działa około 60 tysięcy organizacji pozarządowych, a w ubiegłym roku władze ułatwiły ich rejestrację. "Organizacje nie mają powodu do niepokoju (...) Wprowadzimy takie prawo, w którym konieczna będzie rejestracja organizacji pozarządowych otrzymujących pomoc z zagranicy. To zgodne z opiniami Komisji Weneckiej" Rady Europy - powiedział minister. Bronił posunięć rządu w sprawie polityki migracyjnej. Jak podkreślił, w pracach legislacyjnych węgierski "rząd kierował się chęcią ochrony ludności i zachowania zgodności z prawem europejskim". Ważne jest, by rozróżnić imigrantów ekonomicznych od uchodźców - wskazał. "Węgry poważnie traktują odpowiedzialność związaną z ochroną granicy strefy Schengen. W 2015 r. spotykaliśmy się z krytyką, ale dziś wspólna polityka UE koncentruje się na ochronie granicy zewnętrznej. Jesteśmy dumni z tego, że przyczyniliśmy się do takiej zmiany w podejściu UE" - powiedział minister. Z Brukseli Anna Widzyk