Przypomnijmy, że w sobotę rano Denis Urubko bez jakichkolwiek uzgodnień z kierownikiem wyprawy Krzysztofem Wielickim i zespołem opuścił bazę, by podjąć próbę wejścia na wierzchołek K2. "Nie mamy żadnego kontaktu z Denisem Urubko, który odmówił wzięcia ze sobą radiotelefonu" - poinformował wówczas Wielicki. "Obecnie w górze są dwa nasze zespoły: do obozu trzeciego na 7200 m podchodzą Marcin Kaczkan i Maciej Bedrejczuk, natomiast Marek Chmielarski i Artur Małek są w drodze do dwójki na 6900 m. Podaję orientacyjne wysokości, bowiem rożnią się odczyty z GPS" - powiedział PAP Piotr Tomala, organizator i lider kilkunastu wypraw w Alpy, Andy, góry Alaski i Himalaje. Pytany o pogodę dodał, że "jest na tyle dobra, aby koledzy mogli prowadzić działalność. Natomiast w bazie zachmurzenie jest niepełne i słaby wiatr". W sobotę do bazy dotarł Przemysław Guła z Krakowa, lekarz i ratownik TOPR. "Z chwilą, kiedy do Polski musiał wrócić z powodu spraw rodzinnych ratownik medyczny Jarosław Botor, czynione były starania, aby ktoś pojechał na jego miejsce" - wyjaśnił szef komitetu organizacyjnego wyprawy Janusz Majer. Z końcem grudnia pod wodzą Wielickiego do Karakorum wyruszyli: Maciej Bedrejczuk, Adam Bielecki, Jartosław Botor, Marek Chmielarski, Rafał Fronia, Janusz Gołąb, Marcin Kaczkan, Artur Małek, Piotr Snopczyński (kierownik bazy), Piotr Tomala, Dariusz Załuski (filmowiec) i Denis Urubko. Na miejscu dołączyło do nich czterech bardzo dobrych - jak ocenił Wielicki - pakistańskich wspinaczy. Z początkiem lutego do kraju wyprawę opuścił Botor, a dwa tygodnie po nim Fronia, u którego doszło do pęknięcia przedramienia w wyniku uderzenia samoistnie spadającym kamieniem w trakcie podchodzenia do obozu pierwszego na 5900 m drogą Basków. Nieco wcześniej w podobny sposób urazu twarzy doznał podczas wspinaczki do "jedynki" Bielecki, który po kilkudniowej przerwie powrócił do działalności górskiej. Po tych wypadkach Wielicki podjął decyzję o przeniesieniu działalności górskiej na klasyczną drogę pierwszych zdobywców przez tzw. Żebro Abruzzi. Celem polskiej wyprawy na K2 jest zdobycie tego szczytu zimą. Jest to bowiem jedyny szczyt powyżej 8000 metrów, którego nie udało się zdobyć o tej porze roku. Według Urubki, który postanowił samotnie zdobyć szczyt, zima kończy się 28 lutego, a nie w drugiej połowie marca, stąd decyzja o podjęciu wyzwania. K2 było atakowane zimą w ogóle tylko trzykrotnie. Na przełomie 1987 i 1988 roku próbę podjęła międzynarodowa grupa pod kierunkiem Andrzeja Zawady, w 2003 roku ekipą dowodził Wielicki, a w 2012 wspinali się Rosjanie. Żadna z tych ekspedycji nie przekroczyła jednak progu 7650 m.