W komunikacie ambasada potwierdziła, że po północy czasu lokalnego 8 czerwca na jej terenie "doszło do incydentu z wykorzystaniem niewielkiego ładunku wybuchowego", jednak podkreśliła, że w jego wyniku nie ucierpiał nikt z personelu, ani nie zostało uszkodzone ambasadzkie mienie. "Ambasada pracuje, jak zwykle. W chwili obecnej nie uważamy tego incydentu za akt terrorystyczny" - napisano. Jako akt terrorystyczny zakwalifikowała wcześniej incydent w ambasadzie USA ukraińska policja. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Pierwsze ustalenia mówią, że ładunek wybuchowy został rzucony przez nieznanego sprawcę. Jest to już drugi w ostatnim czasie atak na zagraniczną placówkę dyplomatyczną na Ukrainie. Pod koniec marca nieustaleni dotąd sprawcy ostrzelali z granatnika siedzibę polskiego konsulatu w Łucku. Pocisk uderzył tuż nad częścią mieszkalną budynku. W tym czasie w placówce znajdowało się kilku jej pracowników; nikt nie ucierpiał. W październiku 2015 roku przed konsulatem RP we Lwowie eksplodował granat podłożony w koszu na śmieci. Z Kijowa Jarosław Junko