W niedzielę na skrzyżowaniu ulic Maszerawa i Daumana w Mińsku widzieliśmy przepychanki demonstrantów z OMON-em - mówi świadek wydarzeń Dzmitry. Najpierw ludzie otoczyli OMON, a potem milicja z tarczami zaczęła na nich napierać - opowiada.
"Rozciągnęli się w szpaler i zaczęli zagarniać ludzi, wypychając ich przed siebie" - relacjonuje Dzmitry. Według niego "wyglądało to dość strasznie, a milicja działała bardzo sprawnie". "Tuż obok tego miejsca wisi wielka reklama KIA - Power of Surprise (siła zaskoczenia). To dodatkowo zwiększało poczucie absurdu" - zauważa świadek.
Jak dodaje, niedługo po tym, gdy siły porządkowe "oczyściły" centrum miasta, po mieście jeździły "autozaki", czyli ciężarówki do przewożenia zatrzymanych. "Jeździli po ulicach z otwartymi drzwiami. Gdy napotykali grupy ludzi, pakowali ich do samochodów" - powiedział Dzmitry.
Po zakończeniu niedzielnych wyborów prezydenckich, w których oficjalnie zwyciężył Alaksandr Łukaszenka, mieszkańcy Mińska i innych miast wyszli na ulice. Milicja użyła siły do rozpędzenia protestów.
Według Łukaszenki protesty były sterowane z zagranicy, podobnie jak według niego z zagranicy sterowano odłączenie internetu.