O tym, że Google zubożeje o 2,4 mld euro, komisarz Margrethe Vestager poinformowała w Brukseli, w słoneczny wtorkowy poranek, 27 czerwca. Ubrana na zielono i uzbrojona jedynie w butelkę wody komisarz przez godzinę wyjaśniała, w jaki sposób amerykański gigant całymi latami łamał unijne prawo, sztucznie faworyzując swoją porównywarkę cenową w wynikach wyszukiwania. Jeśli w ciągu 90 dni Google nie zaprzestanie tej praktyki i nie zaprezentuje szczegółowego planu poprawy swoich rozwiązań, będzie dodatkowo płacił karę 10,6 mln euro dziennie. Vestager nie zostawiła suchej nitki na monopolistycznych praktykach Google. Jak dowiodło jej dochodzenie, koncern nie tylko "podciągał" w wynikach swoją porównywarkę, ale też celowo chował linki do konkurencji. Najlepiej oceniane serwisy lądowały np. na czwartej stronie wyszukiwania. Chodziło o to, by użytkownicy nie mieli nawet szansy na nie trafić. "To, co zrobił Google, jest nielegalne w myśl unijnego prawa. Odebrano innym firmom możliwość konkurowania na równych zasadach i wygrywania innowacyjnością. Ale przede wszystkim uderzono w europejskich konsumentów, odmawiając im realnego wyboru i rzetelnego dostępu do usług" - zarzucała Dunka, punkt po punkcie wykazując, jak Google nadużył swojej pozycji. Cięła "socjal" 49-letnia Margrethe Vestager, miłośniczka szydełkowania, żona nauczyciela matematyki i matka trzech córek, zanim w 2014 została członkinią Komisji Europejskiej, była wicepremierem i ministrem gospodarki w Danii. Pełniła równocześnie funkcję liderki duńskiej partii Radykalna Lewica, ale jej kariera, wbrew pozorom, nie jest idealną, lewicową bajką, a i nazwa partii nie oddaje jej programu. Polityk, której znacznie bliżej do gospodarczego liberała, zasłynęła bezkompromisowymi (lub też - bezlitosnymi) cięciami. Likwidowała emerytury pomostowe i cięła świadczenia socjalne. Na pytanie o osoby, którym odebrano przywileje, Vestager nie pozostawiała złudzeń: "Będą musieli się z tym pogodzić". W odpowiedzi na kryzys podejmowała wiele działań probiznesowych, choć jednocześnie odmawiała bankom przywilejów podatkowych i promowała silniejszą regulację sektora finansowego. Działała z takim rozmachem, że w badaniach opinii Duńczycy uznawali ją za najbardziej wpływową osobę w kraju. I z taką właśnie opinią ubiegała się o stanowisko w Komisji Europejskiej. Podczas przesłuchania w europarlamencie deklarowała, że jest zwolenniczką zawierania ugód zamiast srogiego karania firm. Takie też było podejście jej poprzednika, Joaquina Almunii. Tymczasem krótko po objęciu przez nią stanowiska stało się jasne, że Vestager w istocie wypowiada koncernom wojnę. Nieprzypadkowo w jej gabinecie znajduje się rzeźba... wyciągniętego środkowego palca. Taki widok ukazywał się rekinom biznesu, którzy pielgrzymowali, by udobruchać panią komisarz. Wściekłość Apple Google to przecież nie pierwsza "ofiara" pani komisarz. Firma Apple została zobowiązana do zapłacenia ponad 13 mld dolarów zaległych podatków Irlandii. Przy czym "zaległych" to eufemizm, bo Apple nie tyle "zalegał" z podatkami, co nigdy nie zamierzał ich płacić przy aprobacie najwyższych władz państwowych. Zdaniem Vestager efektywna stawka podatkowa płacona przez Apple zupełnie bezprawnie spadła do 0,005 proc. w 2014 roku. Irlandia pozwalała Apple'owi wyprowadzać europejskie zyski za granicę. Już po tej decyzji Vestager upomniała irlandzki rząd, że zbyt długo zwleka ze ściągnięciem należności od Apple. W sprawę zaangażował się Biały Dom, zarzucając KE "jednostronne podejście". Prezes koncernu Tim Cook określił decyzję Komisji jako "totalne polityczne gówno". "Postępowanie Brukseli poważnie zaszkodzi inwestycjom i tworzeniu miejsc pracy w Europie" - straszył Apple w oświadczeniu. A duńska komisarz nadal rozdaje kary na lewo i prawo. Prawie trzy mld euro musiały zapłacić firmy MAN, Volvo/Renault, Daimler, Iveco i DAF za utworzenie kartelu. 110 milionów to z kolei kara dla Facebooka za niewłaściwe informowanie o zakupieniu WhatsAppa. Wątpliwa reputacja Junckera Niezwykły paradoks tej sytuacji polega na tym, że Margrethe Vestager swoją krucjatę prowadzi w obrębie Komisji Europejskiej, której zarzuca się, że sprzyja korporacjom (jak choćby wtedy, gdy komisarz Cecilia Malmstroem na siłę i wbrew protestom pchała umowy TTIP i CETA). Co więcej, Komisją rządzi Jean-Claude Juncker, który jako premier Luksemburga stworzył korporacjom wewnątrzunijny raj podatkowy. Największe korporacje mogły liczyć na specjalne, osobne umowy podatkowe, a Juncker blokował wszelkiej unijne próby zwiększania transparentności w tej dziedzinie. Konflikt interesów wewnątrz Komisji jest tu ewidentny, jednak Margrethe Vestager na sprawę Luksemburga nie przymyka oka. Komisarz uznała np. za nielegalną umowę między Fiatem a władzami Luksemburga. Porozumienie, uznane za bezprawną pomoc państwa, pozwalało Fiatowi w sztuczny sposób przenosić zyski z innych krajów i unikać płacenia podatków. Firma czyniła to za pośrednictwem spółki Fiat Finance and Trade, zlokalizowanej właśnie w Luksemburgu. Według ustaleń Vestager, Luksemburg pomógł Fiatowi zalegalizować tę działalność i wdrożył skomplikowane rozwiązanie przygotowane przez specjalistów od unikania opodatkowania z Fiata. Wszystko to działo się pod rządami... Jean-Claude'a Junckera. Komisja Europejska dowiodła tym samym, że jej szef firmował w swoim kraju rozwiązania niezgodne z unijnym prawem. Co na rozkładzie Wyjaśnijmy, że Komisja nie może zakwestionować preferencyjnych podatków jako takich. Jeśli jednak dowiedzie, że prawo dotyczy tylko wybranych, mamy wówczas do czynienia z niedozwoloną pomocą publiczną. Komisja może takie prawo zablokować, nałożyć kary (do 10 proc. rocznych obrotów firmy) i nakazać zapłatę zaległych podatków. Tak uczyniono nie tylko w przypadku Fiata i Luksemburga, ale także w podobnej sprawie Starbucksa i Holandii czy przepisów podatkowych w Belgii, gdzie milionowe kary otrzymało aż 35 koncernów, a wątpliwe paragrafy zostały unieważnione. Formalnie czyni to Komisja, w praktyce pełnię władzy otrzymała Vestager. I zamierza z tej władzy nadal korzystać. "Wysyłamy klarowną wiadomość: państwo nie może dawać żadnej firmie, nieważne jak wielkiej i potężnej, nieuczciwej przewagi nad konkurencją" - podkreśla komisarz i zapowiada "kolejne rozstrzygnięcia". Na rozkładzie pani komisarz są jeszcze m.in. dwie sprawy przeciwko Google, a także działania Gazpromu. Zarzuty Postępowanie Margrethe Vestager bywa często krytykowane, nie tylko przez karane podmioty. Amerykańskie władze i część mediów za oceanem uważają, że Vestager jest uprzedzona do amerykańskich firm i traktuje je surowiej. "To nieprawda. Niektóre z rozstrzygnięć były na korzyść Amerykanów. Mamy dokładnie takie same podejście jak do europejskich firm. Gdybyśmy przymykalibyśmy oko na nieprawidłowości, to nie wykonywalibyśmy swoich obowiązków" - odpierała zarzuty komisarz. Krytyka płynie również ze strony Polski, czy szerzej - państw Europy Środkowej. Wedle raportu Polityki Insight, Komisja postępuje opieszale w przypadku skarg płynących z tej części UE, nie traktuje ich priorytetowo, ponadto jest mniej skłonna wydawać w tym przypadku korzystne rozstrzygnięcia. W rozmowie z Vestager skarżył się na to wicepremier Mateusz Morawiecki. Produkująca okna dachowe polska firma Fakro twierdzi, że zdobyła ponad 400 dowodów na nielegalne praktyki ze strony duńskiego potentata Velux (np. nakładanie polskich napisów na okna niskiej jakości, sprzedawanie poniżej kosztów), a Komisja od lat nic z tym nie robi. Zachwycać się nie wypada, ale... Działalność Vestager nie jest więc jednoznaczna. Nowe lewice, choć walczą z korporacjami, nie mogą z zamkniętymi oczami wziąć Vestager na sztandary, bo to przecież gospodarczy liberał. Jednocześnie komisarz podkreśla, że jako Dunka przywiozła ze sobą do Brukseli filozofię równości. Polsce też nie wypada nadto zachwycać się panią komisarz - w obliczu pojawiających się skarg na dyskryminowanie Europy środkowej i naszego kraju. Wśród tych wszystkich zastrzeżeń i przypisów trudno jednak nie dostrzec promyka nadziei na to, że obracające miliardami dolarów koncerny nie będą mogły robić w Europie, co im się żywnie podoba, a w szczególności nie będą mogły nielegalnie wykańczać konkurencji i nie płacić podatków.