"Marsz Słoni" to jedno z ćwiczeń, które polega na wysłaniu w powietrze samolotów dostępnych w bazie. Cel: szybka reakcja w razie niebezpieczeństwa. Maszyny powinny być w takiej sytuacji uzbrojone i wystartować tak szybko, jak to możliwe - jeden po drugim. Podobne akcje zaczęły być praktykowane od czasów II wojny światowej. Tym razem, jak podano, wszystkie samoloty wystartowały w czasie dziesięciu minut. Dowództwo jednostki Hill twierdzi, że takie ćwiczenia były planowane od miesięcy. Zwraca jednak uwagę pewna zbieżność. Od kilku dni wyraźnie wzrosło napięcie na linii Stany Zjednoczone - <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-iran,gsbi,2646" title="Iran" target="_blank">Iran</a>, po tym jak wojska amerykańskie zabiły szefa elitarnej jednostki Al-Kuds gen. Kasema Sulejmaniego, a prezydent <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-trump,gsbi,16" title="Donald Trump" target="_blank">Donald Trump</a> napisał na Twitterze, w reakcji na groźby odwetu ze strony Teheranu, że "jeśli Iran zaatakuje, (...) mamy namierzone 52 irańskie miejsca". To było jednoznaczne odniesienie do liczby zakładników, którzy zostali wzięli w niewolę przez irańskie władze po zajęciu Ambasady USA w Teheranie w 1979 roku. Liczba samolotów biorących udział w "Marszu Słoni" nie wydaje się zatem przypadkowa.