W komunikacie Tamarod (czyli po arabsku bunt) sprecyzował, że prezydent ma czas "do godz. 17 we wtorek, aby ustąpić i pozwolić instytucjom państwowym na przygotowanie wcześniejszych wyborów prezydenckich". W przypadku odmowy ta godzina będzie "początkiem kampanii totalnego nieposłuszeństwa obywatelskiego" - ostrzegł ruch. To właśnie ten ruch wezwał do wielkich demonstracji, które odbyły się w niedzielę, w pierwszą rocznicę inauguracji prezydentury. Zaapelował również do armii, policji i władz sądowniczych, by "w sposób wyraźny usytuowały się po stronie woli ludu, reprezentowanej przez tłumy" obecne na niedzielnych demonstracjach. Tamarod odrzucił też apel o dialog sformułowany w niedzielę przez prezydenta Mursiego, wywodzącego się z ruchu islamistycznego. "Nie można akceptować półśrodków. Nie ma alternatywy dla pokojowego zakończenia władzy Bractwa Muzułmańskiego i ich reprezentanta Mohammeda Mursiego" - podkreślono. Tamarod, wspierany przez wiele osobistości i ruchy opozycji laickiej, liberalnej i lewicowej, twierdzi, że zebrał ponad 22 miliony podpisów popierających wcześniejsze wybory prezydenckie; przekracza to liczbę wyborców, którzy rok temu głosowali na Mursiego (ok. 13 milionów). W niedzielę w starciach między zwolennikami i przeciwnikami szefa państwa zginęło w Egipcie sześć osób - wynika z danych przedstawionych przez źródła w ministerstwie zdrowia. Przed tygodniem egipska armia ostrzegła, że jest gotowa interweniować, aby uchronić kraj przed konfliktem wewnętrznym. Minister obrony generał Abd el-Fatah Said es-Sisi zaapelował do wszystkich partii politycznych o zażegnanie kryzysu.