Do eksplozji doszło, kiedy publiczny autobus miejski przewożący kończących służbę żołnierzy przejeżdżał obok innego samochodu, w którym najprawdopodobniej znajdowały się materiały wybuchowe - podawała agencja Dogan. Do zamachu doszło w pobliżu kampusu Uniwersytetu Erciyes. W dokumencie armia uściśliła, że ofiary to komandosi z brygady stacjonującej w Kayseri. Jak podawały źródła medyczne poszkodowani w ataku zostali przewiezieni do okolicznych szpitali. Wśród poszkodowanych mogą też być cywile. Zamach na autobus miał miejsce w tydzień po ataku w pobliżu stadionu drużyny piłkarskiej Besiktas w Stambule, w którym zginęły 44 osoby, a ponad 150 zostało rannych. "Ten zamach bombowy przypomina to, co się stało pod stadionem Besiktasu" - mówił w sobotę turecki wicepremier Veysi Kaynak. Zapowiedział jednocześnie, że sobotni zamach nie powstrzyma Ankary przed walką z bojownikami. Do ataku na stadion w Stambule przyznała się później organizacja Sokoły Wolności Kurdystanu (TAK), powiązana ze zdelegalizowaną Partią Pracujących Kurdystanu (PKK). Po zamachu w Stambule w Turcji zatrzymano 568 osób powiązanych z PKK i organizacjami prokurdyjskimi. Około 200 zatrzymanych to członkowie prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP), drugiej co do wielkości partii opozycyjnej w parlamencie. Przywódcy HDP i kilka tysięcy członków tej partii zostało aresztowanych w ramach czystek po nieudanej próbie puczu w lipcu bieżącego roku. Zawieszenie broni z PKK zostało zerwane w lipcu ubiegłego roku. Według tureckich władz od tego czasu bojownicy PKK zabili 843 funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa i 335 cywilów. Równocześnie 9 500 bojowników PKK zostało zabitych w kraju bądź za granicą, rannych lub schwytanych.