Według doniesień agencji, irackie i kurdyjskie siły podchodząc pod miasto natrafiają na liczne miny-pułapki, ostrzał snajperów, ataki zamachowców-samobójców. W ofensywie na miasto Bashiqa w pobliżu Mosulu bierze udział 10 tysięcy kurdyjskich żołnierzy. Oddziały dywersyjne tak zwanego Państwa Islamskiego próbują zasiać zamęt również na tyłach nacierających wojsk. Trwa akcja wymierzona w niedobitki terrorystów, którzy w piątek zaatakowali drugie pod względem wielkości miasto kurdyjskiego Iraku - Kirkuk. Co najmniej 51 z nich zostało zabitych, część wysadziła się w powietrze. Kilka dywersyjnych grup zaatakowało posterunki policyjne i inne państwowe placówki w mieście. Według ostatnich doniesień, w wyniku ataku zginęło 46 osób, głównie funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa i pracowników miejscowej elektrowni. 133 osoby zostały ranne. Terroryści podjęli również ofensywę w odległej prowincji Anbar przy granicy z Jordanią. W mieście Rutba użyli pięciu samochodów wypełnionych materiałami wybuchowymi, na krótko przejęli też kontrolę nad siedzibą irackiego sztabu. Tymczasem do stolicy Kurdystanu- Irbilu przybył sekretarz obrony Ashton Carter. Spotkał się z prezydentem autonomii kurdyjskiej Masudem Barzani. Wczoraj w Bagdadzie rozmawiał z premierem Iraku Haiderem al-Abadim. W ofensywie na Mosul udział bierze około 100 tysięcy żołnierzy, w większości armii rządowej i kurdyjskich Peszmergów. Uczestniczą w niej również oddziały złożone z irackich chrześcijan, jazydów, Turkmenów, sunnickie i szyickie milicje. Miasto, położone 350 kilometrów na północ od Bagdadu przed wojną zamieszkiwały dwa miliony ludzi. Obecnie- według rożnych szacunków- pozostało ich od miliona do półtora miliona. Właśnie tutaj, w czerwcu 2014 roku, dżihadyści ogłosili powstanie islamskiego kalifatu.