Polki mieszkające w Algierii mogą tylko pomarzyć o śniegu; nie mają też szans - poza sporadycznymi przypadkami - podziwiania dekoracji świątecznych; nie ma światełek, szopek ani choinek na ulicach. Algieria Algierską Polonię, tworzą głównie Polki, które poślubiły Algierczyków studiujących w naszym kraju w latach 70. i 80. Religią dominującą w ich nowym kraju jest islam. Kobiety mieszkające w Algierze - stolicy Algierii - poza własną domową wigilią mają też "wigilię polonijną". Mogą wówczas w swoim gronie zjeść tradycyjny świąteczny posiłek i podzielić się opłatkiem. - Jest nas kilka Polek, spotykamy się w święta, idziemy do kościoła, a potem spotykamy się u koleżanki. Mamy bigos, pierogi, makowiec też jest. Dzielimy się opłatkami - mówi pani Anna, w Algierii mieszkająca od kilkudziesięciu lat. Przygotowanie potraw na kolację wigilijną nie jest jednak wcale proste. Z racji odmiennego niż w Polsce klimatu brakuje wielu składników i niektóre półprodukty, dostępne u nas w każdym sklepie, kobiety muszą robić same. Tak jest choćby z kapustą, którą Polki same kiszą. - Staram się zawsze prosić znajomych, żeby przysłali w paczce, lub przywieźli mak czy inne składniki, które pasują do polskiej <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-wigilia,gsbi,1163" title="Wigilii" target="_blank">wigilii</a> - powiedziała Polka mieszkająca w Afryce od 7 lat. - Chrzanu nie ma, maku nie ma, nie ma kiełbasy, grzybów - wylicza jedna z Polek. 25 i 26 grudnia to normalne dni pracy w Algierii, dlatego - jak mówią kobiety - trudno odczuć święta. - Algierczycy nie oglądają raczej telewizji europejskiej i nie mają świadomości, że są święta chrześcijańskie - zwraca uwagę pani Anna. Wielka Brytania Inaczej święta wyglądają z perspektywy brytyjskiego Doncaster. Tam nie brakuje dekoracji, światełek, błyszczących choinek, ale mimo wszystko - jak mówi Maciek mieszkający tam od 2,5 roku - "coś jest nie tak". - Tutaj nie obchodzi się świąt tak jak w Polsce - rodzinnie. U Anglików spędzenie świąt polega na możliwie największym wydaniu pieniędzy na ciuchy, na prezenty - powiedział 25-latek. Maciek i jego narzeczona nie mogli przyjechać do Polski na święta, bo jedno z nich zmieniło przed kilkoma miesiącami pracę i nie może dostać urlopu. Maciek, z wykształcenia nauczyciel wychowania fizycznego, pracuje w magazynie jednej z firm odzieżowych. Jego partnerka Anna, skończyła studia magisterskie na krakowskiej AWF. Jest fizjoterapeutką, na wyspach pracuje w sklepie.