Nie wiadomo, kto był organizatorem akcji. Według różnych szacunków, wzięło w niej udział około pięciuset osób, które skandowały hasła: "Wielka Brytania to wojna", "Łapy precz od Rosji" i "Łapy precz od Syrii". Na teren placówki dyplomatycznej wrzucono plastikowe ręce i nogi, oderwane od manekinów. Podobną pikietę zorganizowano również przed rezydencją brytyjskiego ambasadora. Jak poinformowała rozgłośnia Echo Moskwy, na miejscu były oddziały policji, ale funkcjonariusze nie podjęli żadnej interwencji. Anonimowe źródła wskazują, że był to odwet strony rosyjskiej za podobną demonstrację, która 3 listopada odbyła się przed ambasadą Federacji w Londynie. Brytyjczycy domagali się, aby Moskwa zaprzestała wspierania reżimu Baszara al-Asada. Tymczasem, w związku z akcjami, do których doszło w Moskwie, głos zabrało rosyjskie MSZ. Rzeczniczka resortu Marija Zacharowa oświadczyła, że dyplomaci nigdy nie wzywali swoich rodaków do podobnych działań.