Do tej pory to Rosja oskarżana była przez Stany Zjednoczone o próby wpływania na wewnętrzne procesy polityczne, w tym na kampanię prezydencką w 2016 roku. Podobne zarzuty stawiają Moskwie także kraje Unii Europejskiej, głównie Niemcy, Francja, Hiszpania i Holandia. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow nie chciał komentować oskarżeń wysuwanych pod adresem Stanów Zjednoczonych przez rosyjskich parlamentarzystów. Stwierdził jedynie, że Waszyngton "ma bogatą tradycję ingerowania w wewnętrzne sprawy innych państw". Z kolei wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Rjabkow, występując na posiedzeniu komisji ds. ochrony suwerenności państwa, oświadczył, że "polityka USA spod znaku demokratyzacji, tylko w ciągu ostatnich 20 lat doprowadziła do chaosu i wojen w wielu krajach". Rosyjska, tymczasowa komisja ds. ochrony suwerenności państwa jako rzekome przykłady amerykańskiej ingerencji w sprawy Rosji podała między innymi: wspieranie prób oprotestowania wyników wyborów, zbieranie informacji o nastrojach społeczno-politycznych w Rosji, finansowanie niezależnych organizacji i opozycyjnych ruchów. W ocenie części rosyjskich komentatorów, przygotowywanie raportów na ten temat, a także proponowanie zmian w prawie, ograniczających działalność mediów i pozarządowych organizacji, to odpowiedź Moskwy na działania zachodnich państw. W Unii Europejskiej i USA powołano specjalne zespoły, które zajmują się strategią przeciwdziałania rosyjskiej propagandzie.