Moskiewski sąd aresztował kobietę podejrzewaną o zdradę państwa. Według śledczych, mieszkanka Wiaźmy w obwodzie smoleńskim miała powiadomić ukraińskich dyplomatów o możliwym wyjeździe rosyjskich żołnierzy do Doniecka. Kobiecie grozi do 20 lat łagru.
Matka siedmiorga dzieci Swietłana Dawydowa przebywa w areszcie śledczym "Lefortowo" w Moskwie. Według jej męża, do popełnienia przestępstwa miało dojść w kwietniu ubiegłego roku.
Dawydowa w autobusie, przypadkowo podsłuchała rozmowę telefoniczną żołnierza, który tłumaczył komuś, że niemal wszystkich z jego oddziału wysyłają w delegacje. Kobieta przypomniała sobie o niemal całkowicie opustoszałych koszarach w Wiaźmie i skojarzyła te fakty z konfliktem ukraińskim.
Jej mąż w rozmowie z dziennikiem "Kommiersant" przyznał, że Dawydowa podejrzewając, iż szykuje się transport rosyjskich żołnierzy na Ukrainę, powiadomiła o tym ambasadę tego kraju.
Federalna Służba Bezpieczeństwa na razie nie komentuje tej sprawy. Natomiast były sędzia Siergiej Paszyn, w rozmowie z radiem Echo Moskwy stwierdził, że nie widzi podstaw prawnych dla wszczęcia postępowania karnego.