Wynik głosowania nie będzie miał konsekwencji prawnych i nie wiadomo, czy referendum będzie ważne. Przez większość ekspertów jest ono traktowane jako plebiscyt popularności węgierskiego premiera Viktora Orbana. Węgrzy odpowiadali na pytanie: "Czy chce Pan/Pani, by Unia Europejska mogła zarządzić, również bez zgody parlamentu, obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech osób innych niż obywatele węgierscy?". By było ważne, musi zagłosować co najmniej 50 proc. uprawnionych Tymczasem frekwencja w niedzielnym referendum na Węgrzech w sprawie obowiązkowych kwot osiedlania imigrantów o godz. 17.30 wyniosła 39,88 proc. Według przewodniczącego Narodowego Komitetu Wyborczego Andrasa Patyiego najprawdopodobniej ostatecznie nie przekroczy 50 proc. Zgodnie z oficjalnymi danymi z godz. 17.30 do urn poszło 39,88 proc. uprawnionych. Porównując wcześniejsze dane z godz. 15 (30,66 proc.) z danymi z referendum w 2008 roku, kiedy to o tej godzinie zagłosowało już 37,7 proc. uprawnionych, Patyi oświadczył, że można sądzić, iż frekwencja będzie poniżej 50 proc., ale powyżej 40 proc. W 2008 roku ostateczna frekwencja wyniosła 50,51 proc. 95 procent na "nie" Na Węgrzech 95 proc. ważnych głosów oddanych w niedzielnym referendum ws. obowiązkowych kwot osiedlania uchodźców padnie na "nie" - ocenił w niedzielę ośrodek Nezoepont na podstawie telefonicznego sondażu przeprowadzonego w dniu głosowania. Według ośrodka przecząco odpowie 3,2 mln wyborców, a twierdząco 168 tys. (5 proc). Frekwencja wyniesie 42 proc.