Pochodzący z Irlandii Sean Parker (79 l.) zmarł w lipcu tego roku w domu opieki społecznej w Medway brytyjskim hrabstwie Kent. Z racji tego, że mężczyzna nie miał rodzinny ani przyjaciół, groził mu anonimowy pochówek. Z tego powodu władze Medway postanowiły zbadać życiorys Irlandczyka i zaapelowały do mediów w Irlandii o pomoc. Dotarcie do korzeni Seana Parkera było trudne. Jedyną informację, jaką posiadali autorzy kampanii było to, że zmarły mieszkał w hrabstwie Galway w zachodniej Irlandii, skąd wyemigrował będąc chłopcem. Na apel odpowiedziały władze miasteczka Glinsk. Wtedy też rozpoczęto starania o sprowadzenie prochów Seana Parkera w rodzinne strony, które - jak się okazało - opuścił jeszcze w 1946 roku. Odkryto również poruszającą historię mężczyzny, która odzwierciedla losy wielu emigrujących za chlebem Irlandczyków. Sean Parker opuścił Glinsk po śmierci matki. Miał wtedy zaledwie 10 lat. Początkowy wyjechał do Dublina, a później przeniósł się do Wielkiej Brytanii, gdzie przez wiele lat był bezdomny. Do domu opieki społecznej w Medwey trafiła na kilka lat przed śmiercią. "Jesteśmy dumni, że udało nam się sprowadzić go do domu" - powiedział w rozmowie z telewizją RTE mieszkaniec miasteczka Johnny Hegarty, który był uczestnikiem pogrzebu Seana Parkera. Mickey Grady wspominał natomiast, jak opuszczający Glinsk 10-letni Parker musiał zostawić ulubionego psa. "Miał małego teriera, który wabił się Terry. Był do niego bardzo przywiązany. Zapytał moją rodzinę, czy możemy przygarnąć jego psa. Popłakał się podczas pożegnania z Terrym" - powiedział mieszkaniec miasteczka. Koszty sprowadzenia prochów Seana Parkera sfinansowali prywatni darczyńcy. Trumna mężczyzny spoczęła niedaleko grobu jego matki. AW