Podejrzany twierdzi, że czekał na przyjazd lekarzy 5 godzin. Gdy wreszcie dotarli na miejsce, wyjął z szafy dwa pistolety i oświadczył, że tyle samo czasu spędzą w jego domu. Pacjent narzekał na silne bóle i domagał się zastrzyku uśmierzającego. Przybyły lekarz stwierdził przewlekłą chorobę wątroby, która nie uzasadnia wezwania pogotowia. Udzielił jednak pomocy choremu, który po czterdziestominutowych targach zgodził się wypuścić personel karetki. Sprawa stała się głośna w lokalnych mediach. Lekarz naczelny miejskiego pogotowia tłumaczył dziennikarzom, że placówka cierpi na chroniczny brak personelu. Dlatego karetki w pierwszej kolejności wyjeżdżają do osób wymagających natychmiastowej pomocy - na przykład z wylewami i zawałami serca. Zdarza się więc, że osoby, których życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, muszą czekać dłużej. Krewki pacjent najprawdopodobniej będzie odpowiadał za przemoc z użyciem broni.