Według AFP demonstranci wstrzymali ruch również na drodze krajowej, która łączy leżącą na północnym wschodzie Hiszpanii Katalonię z południowym wschodem kraju. Dla kierowców zorganizowano objazdy. Czasowo niedostępne były również dwie z głównych dróg wjazdowych do Barcelony - od strony północnej i południowej. Protesty zorganizowały tzw. Komitety Obrony Republiki (CDR), zrzeszające aktywistów pomagających jesienią 2017 roku w przeprowadzeniu referendum w sprawie niepodległości Katalonii, uznanego przez rząd centralny w Madrycie za nielegalne. W poniedziałek zapowiedziano "permanentny cykl" demonstracji. Manifestacje, w czasie których domagano się uwolnienia zatrzymanego w Niemczech Puigdemonta i dziewięciu innych polityków proniepodległościowych, rozpoczęły się w niedzielę. W poniedziałek na ulicach katalońskich miast protestowało kilka tysięcy osób; w niektórych miejscach doszło do starć z policją. Dotychczas około 100 osób zostało rannych. Puigdemont został zatrzymany w niedzielę nad ranem w Niemczech po przekroczeniu granicy z Danią. Zmierzał autem z Finlandii do Belgii, w której ukrywał się od końca października przed hiszpańskim wymiarem sprawiedliwości. Podstawą do zatrzymania katalońskiego polityka był wydany ponownie w piątek przez hiszpański <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-sad-najwyzszy,gsbi,28" title="Sąd Najwyższy" target="_blank">Sąd Najwyższy</a> międzynarodowy nakaz aresztowania. Sąd w Neumuenster (Szlezwik-Holsztyn) orzekł w poniedziałek, że Puigdemont pozostanie w areszcie na czas trwania procedury ekstradycyjnej. Jest on w Hiszpanii oskarżony o "rebelię" i "malwersację funduszy", jak zakwalifikowano wydanie środków z kasy regionalnej na przeprowadzenie w 2017 roku referendum niepodległościowego. Na razie nie wiadomo, kiedy zapadnie decyzja o ewentualnej ekstradycji polityka do Hiszpanii.