Niemiecki ambasador przy UE Michael Clauss odpowiedział odmownie na list Komisji Europejskiej, która domagała się złagodzenia restrykcyjnych zasad wjazdu do RFN z Czech i austriackiego Tyrolu. Kontrole są konieczne - Obecnie, w interesie ochrony zdrowia, musimy przestrzegać środków podjętych na granicach wewnętrznych - napisał Clauss do Salli Saastamoinen, dyrektor generalnej w dyrekcji ds. sprawiedliwości. Dodał, że ograniczenia potrwają tak długo, jak to będzie potrzebne. Do pisma jako pierwsza dotarła agencja dpa. - Środki zastosowane przy kontroli granic są zgodne z zasadą proporcjonalności, ponieważ są ograniczone do minimum, niezbędnego do osiągnięcia skutecznej ochrony przed wprowadzeniem niebezpiecznych wariantów wirusa, i przewidują wyjątki, które pozwalają uniknąć znacznych zakłóceń w przepływie osób i towarów na jednolitym rynku UE - argumentował niemiecki dyplomata. Jego zdaniem kontrole graniczne stają się szczególnie konieczne, gdy mniej środków ochronnych podejmuje się w sąsiednich regionach o wyjątkowo wysokich wskaźnikach zachorowalności. Ambasador RFN odniósł się w ten sposób zwłaszcza do różnic w podejściu do środków antyepidemicznych między Czechami a Niemcami. KE zwraca uwagę Berlinowi W połowie lutego Niemcy wprowadziły ograniczenia wjazdu na swoje terytorium na granicy z Czechami i Tyrolem. Do RFN mogą się tamtędy dostać tylko niemieccy obywatele i rezydenci oraz kierowcy ciężarówek i pracownicy transgraniczni zatrudnieni w sektorach uznanych za systemowo istotne. W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska zwróciła Berlinowi uwagę, że kontrole graniczne są nieproporcjonalne, a mniej restrykcyjne środki mogłyby przynieść takie same rezultaty. Podobne listy otrzymały Belgia, Dania, Finlandia, Węgry i Szwecja. Clauss pozwolił sobie również na przytyk pod adresem Saastamoinen, pisząc, że o piśmie wzywającym do ochrony swobody przemieszczania się dowiedział się z mediów.