Były spiker Izby Reprezentantów w wywiadzie dla stacji CBS poparł stanowisko Donalda Trumpa, który zakwestionował gwarancje bezpieczeństwa NATO. "Kraje NATO istotnie powinny się martwić o nasze zaangażowanie. Powinny się martwić niezależnie od okoliczności. (...) Kraje NATO nie wnoszą uczciwego wkładu w działalność Sojuszu. Są źródłem słabości, a nie siły" - powiedział Newt Gingrich. Polityk został wprost zapytany o to, co administracja Donalda Trumpa zrobi, jeśli Rosja zaatakuje Estonię. "Nie jestem pewien, czy ryzykowałbym wojnę nuklearną dla miejsca, które jest przedmieściem Sankt Petersburga. Musielibyśmy się zastanowić, co by to mogło oznaczać" - oznajmił Gingrich. Polityk uważa, że należy "poważnie zastanowić się, czy Stany powinny bronić państw, które nie potrafią obronić się same". Przypomnijmy - kandydat na prezydenta USA Donald Trump przekonywał, że sojusznicy wykorzystują Amerykę i sami powinni zwiększyć wydatki na obronność, zamiast polegać na gwarancjach bezpieczeństwa ze strony USA. Zapytany, czy gdyby Rosja zaatakowała państwa bałtyckie, stanąłby w ich obronie, miliarder odpowiedział, że zanim przyszedłby im z pomocą, sprawdziłby, czy wywiązują się ze swoich zobowiązań. Po tych słowach na Donalda Trumpa spadła fala krytyki, a głos zabrał nawet sekretarz generalny NATO. Nieoczekiwanie w obronie Trumpa stanął minister spraw zagranicznych Polski - Witold Waszczykowski. "Trump powiedział dość skomplikowaną prawdę, iż mechanizm bezpieczeństwa w NATO nie jest automatyczny. Nie działa automatycznie. Jeśli są zagrożone interesy państw członkowskich, to zgodnie z artykułem 5. inne państwa członkowskie mają obowiązek przyjść z pomocą, ale to każde samodzielnie określa, jakiej pomocy udzieli. I nie musi to być automatyczne" - oznajmił Waszczykowski. (mim)