Według Atanasowa próbki DNA rumuńskiego obywatela nie są zgodne z zebranymi w miejscu przestępstwa śladami biologicznymi. Występując wcześniej przed mediami, Atanasow potwierdził fakt zatrzymania obywatela Rumunii pochodzenia ukraińskiego. Jak jednocześnie zaznaczył, "nie jest on podejrzany o zabójstwo, ponieważ wyjaśnianie sprawy trwa". Obecnie sprawdza się jego alibi - dodał. "Policja i prokuratorzy sprawdzają ewentualne powiązania z przestępstwem wielu osób i nie ma konkretnego podejrzanego" - oświadczył. Bułgaria na razie nie odpowiedziała na propozycje Europolu i Stanów Zjednoczonych, by do udziału w śledztwie zaproszono ekspertów zagranicznych. Apele o taki udział pojawiają się także w samej Bułgarii. 30-letnią Marinową zamordowano w sobotę w Ruse, przy czym sprawca działał ze szczególnym okrucieństwem. Sprawa nabrała szerokiego rozgłosu w kraju i za granicą. Bardzo ostro na zabójstwo zareagowały ONZ, <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-komisja-europejska,gsbi,34" title="Komisja Europejska" target="_blank">Komisja Europejska</a>, deputowani Parlamentu Europejskiego, Rada Europy, niemiecki rząd i ambasada USA w Sofii. "Po raz kolejny odważny dziennikarz ginie w walce o prawdę i z korupcją. Ci, którzy za tym stoją, powinni natychmiast zostać pociągnięci do odpowiedzialności przez bułgarskie władze" - napisał na portalu społecznościowym wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans.