Komunikat odczytał w niedzielę późnym wieczorem w telewizji Al-Ahrar przedstawiciel zbuntowanych sił, pułkownik Mochtar Fernana. "My, członkowie armii i rewolucjoniści, ogłaszamy zawieszenie Powszechnego Kongresu Narodowego (libijskiego parlamentu)" - oświadczył. Jak dodał, grupa dowodzona przez generała Haftara wyznaczyła liczące 60 członków zgromadzenie, aby przejęło rolę parlamentu. Nie ujawnił jednak szczegółów. Samozwańcza - jak pisze Reuters - Libijska Armia Narodowa generała Haftara odrzuciła również niedawny wybór Ahmeda Majtika na nowego premiera Libii. Majtik został wybrany na szefa rządu 4 maja przez parlament; jednak część deputowanych to podważyła, twierdząc, że nie zdobył on wymaganej liczby głosów. Płk. Fernana przyznał, że siły lojalne wobec gen. Haftara dokonały wcześniej w niedzielę szturmu na parlament. Zastrzegł jednak, że nie był to zamach stanu, lecz - jak to ujął - "walka z wyboru ludu". Operacja - jak twierdzą napastnicy - miała na celu aresztowanie islamistycznych deputowanych. Wcześniej rzecznik Haftara powiedział w telewizji, że parlament to "serce libijskiego kryzysu". - To parlament wspiera ekstremistyczne ugrupowania islamskie. Celem ataku było aresztowanie (przedstawicieli) tych ugrupowań, którzy stroją się w szaty polityków - dodał rzecznik Mohammed al-Hegazi. Deputowany Omar Buszah powiedział Reuterowi, że napastnicy zdołali dostać się do środka parlamentu i podpalić budynek. Kilka minut później agencja napisała o gęstym dymie unoszącym się w tej okolicy. Według źródła w siłach bezpieczeństwa napastnicy ostrzelali również pobliską bazę wojskową kontrolowaną przez jedną z islamistycznych bojówek, które działają za pozwoleniem rządu i popierają nieislamistyczne ugrupowania polityczne. Chalifa Haftar to emerytowany generał i były dowódca armii libijskiej, który wrócił do kraju w 2011 roku, by przyłączyć się do powstania przeciwko dyktatorowi Muammarowi Kadafiemu. Obecnie prowadzi ofensywę przeciw islamistycznym milicjom w Bengazi, drugim co do wielkości mieście Libii, położonym na wschodzie. Popiera go część libijskiego wojska. Haftar nie uznaje władz centralnych i zapowiedział, że będzie kontynuował swoją kampanię, choć te ostrzegły go przed działaniami równoznacznymi z puczem. W piątek w Bengazi wywiązały się starcia między siłami Haftara a jedną z islamskich milicji; zginęło w nich blisko 80 osób, a ponad 140 zostało rannych. Emerytowany generał oświadczył, że celem operacji było "oczyszczenie" miasta z "grup terrorystycznych". W sobotę armia libijska wydała zakaz lotów nad Bengazi. Rząd Libii jest słaby i ma trudności z utrzymaniem stabilności państwa, której zagrażają rebelianci ze wschodniej Libii, domagający się autonomii i większego udziału w dochodach z eksportowanej stamtąd ropy. Jest też skonfliktowany z parlamentem, który nie chce przyznać mu szerszych kompetencji.