Ekwadorski Instytut Geologiczny poinformował, że o godz. 3.33 czasu lokalnego miały miejsce wstrząsy o sile 6,2 st. Nie wydano ostrzeżenia o tsunami. To niedaleko epicentrum sobotnich wstrząsów o sile st. 7,8. Spowodowane nimi trzęsienie ziemi kosztowało życie niemal 500 osób. Przypomnijmy, że po sobotniej tragedii wciąż ponad 1700 osób uważa się za zaginione. Liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 480 a rannych do 2560. Coraz częściej rozlegają się głosy zarzucające władzom złą organizację i zbytnią opieszałość w akcji poszukiwania ofiar kataklizmu mimo, że prowadzona jest bez przerwy przez całą dobę. Na ekwadorskim wybrzeżu Pacyfiku, gdzie znajdowało się epicentrum wstrząsów o sile 7,8 st., w akcji poszukiwania ofiar, które mogą znajdować się pod gruzami zawalonych budynków, uczestniczą ratownicy z Wenezueli, Kolumbii, Meksyku, Chile i Hiszpanii. W popularnej wśród turystów nadmorskiej miejscowości Manta ratownicy we wtorek rano wydobyli z ruin centrum handlowego żywą kobietę. "Czekaliśmy bardzo długo na ratowników. Wiele osób straciło życie" - powiedział jeden z mieszkańców Pedro Merro. Wraz upływem czasu wzrasta zagrożenie epidemiologiczne bowiem pod gruzami zniszczonych budynków jest jeszcze wiele ciał ofiar katastrofy. W liczącym 60 tys. mieszkańców mieście Pedernales, położonym niedaleko epicentrum wstrząsów, ratownicy przeszukują zniszczony stadion piłkarski. "To cmentarz" - powiedziała jedna z kobiet, która przyszła poszukiwać bliskich. W mieście zawaliło się 30 hoteli w których zginęły 154 osoby. Władze oceniają, że w całym kraju zawaliło się ponad 800 budynków. Prezydent Ekwadoru Rafael Correa oszacował we wtorek, że koszty odbudowy kraju sięgną 3 mld dolarów, czyli ok. 3 proc. ekwadorskiego PBK. Kraj może mieć trudności ze znalezieniem funduszy na odbudowę, ponieważ jego gospodarka oraz dochody budżetowe w dużej mierze uzależnione są od eksportu ropy, a jej ceny na światowych rynkach spadają.