Do ataku doszło w autobusie, którzy jechał z Nairobi, stolicy Kenii, do Mandery, miasteczka położonego na północno-wschodnim krańcu kraju. Członkowie organizacji Asz-Szabab kazali wszystkim pasażerom opuścić pojazd, a następnie podzielić się na dwie grupy: muzułmanów i chrześcijan. Naoczny świadek, kierowca pojazdu, powiedział, że pasażerowie odmówili i powiedzieli: "zabijcie wszystkich albo wszystkich zostawcie w spokoju". - Pasażerowie wykazali się niezwykłą solidarnością - powiedział gubernator Ali Roba. Okazuje się jednak, że może chodzić nie tylko o solidarność, ale także o frustrację mieszkańców regionu. Z powodu częstych ataków Asz-Szabab, których celem są przede wszystkim chrześcijanie, z okolic wyjechało wielu nauczycieli i pracowników służby zdrowia, którzy obawiali się o swoje życie.