Juszczenko był uczestnikiem debaty "Solidarność w XXI wieku", zorganizowanej w Europejskim Centrum Solidarności. W dyskusji wzięli też udział laureaci Pokojowej Nagrody Nobla Lech Wałęsa i Shirin Ebadi z Iranu oraz oficjalny przedstawiciel ONZ Simona-Mirela Miculescu. Wśród publiczności większość stanowiła młodzież z pomorskich szkół. "Mamy dziś w Europie do czynienia z konfliktem dwóch systemów wartości: wolnością i jej brakiem. I nie trzeba pytać komu bije dzwon - ten dzwon bije dla nas wszystkich. Bardzo często mamy poczucie, że zmagamy się na wschodniej Ukrainie z agresją rosyjską całkowicie samotnie. Można zapytać retorycznie, czego się boi prezydent Rosji <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-wladimir-putin,gsbi,9" title="Władimir Putin" target="_blank">Władimir Putin</a>? Myślę, że boi się solidarności. Jestem przekonany, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-unia-europejska,gsbi,46" title="Unia Europejska" target="_blank">Unia Europejska</a> krok po kroku będzie stawała się mądrzejsza, aby w końcu rozwiązać problem, który jest dziś na Ukrainie" - mówił Juszczenko. Dodał, że w wyniku konfliktu militarnego z Rosją na Ukrainie zginęło 10 tys. osób, a wiele tysięcy zostało rannych. "To więcej niż ZSRR stracił podczas inwazji w Afganistanie" - stwierdził. "Straciliśmy 7 procent naszego terytorium. Na obszarze Ukrainy jest ponad 500 rosyjskich czołgów - to więcej od liczby czołgów, które mają Niemcy i Francja razem wzięte, a Rosja jako agresor nie uczestniczy w żadnych międzynarodowych rozmowach negocjacyjnych. Musimy też mieć świadomość, że każda transakcja sprzedaży surowców energetycznych, których dokonuje Rosja w Europie, wspiera finansowo jej agresję na Ukrainie" - ocenił Juszczenko. Wałęsa uważa, że współczesny świat potrzebuje nowego zbioru zasad. "Nasze pokolenie zakończyło pewną epokę - ja ją nazywam epoką ziemi - w której wojowaliśmy i po której nie wierzymy sobie. Na horyzoncie pojawiła się epoka intelektu, informacji i globalizacji. Wiele naszych tematów nie mieści w naszych krajach - musimy, więc znaleźć większe struktury. Na podobnych spotkaniach pytam, na jakich podstawach budować przyszłość. Sala dzieli się od razu na dwie części. Jedna strona mówi, że na wolnościach; druga odpowiada - nic tak nie zbudujecie, bo egoizm, populizm i demagogia prędzej czy później doprowadzą was do zwarcia. Zacznijcie budować na uzgodnionych wartościach" - apelował b. prezydent RP. Irańska laureatka Pokojowej Nagrody Nobla podkreśliła, że o istnieniu demokracji w danym kraju nie świadczą tylko wolne wybory. "Wybory potrafią też wygrać dyktatorzy. Demokracja to nie tylko zwycięstwo wyborcze - to także przestrzeganie określanych zasad, którymi są prawa człowieka. Każdy rząd ma obowiązek respektować prawa wszystkich, w tym kobiet i nie ma prawa uciszać głosu swoich przeciwników" - oceniła. "Demokracja jest jak kwiat w doniczce. Żeby dobrze rósł musi mieć dostęp do światła i trzeba go regularnie podlewać. Tak samo jest z demokracją - nie wolno być na nią obojętnym i trzeba codziennie każdej władzy patrzeć na ręce" - dodała Ebadi. Pochodząca z Rumunii przedstawicielka ONZ Simona-Mirela Miculescu wspominała natomiast powstanie polskiej "Solidarności". "Żyłam wtedy pod brutalną dyktaturą i kiedy usłyszałam w Radiu Wolna Europa o 'Solidarność' czułam się sfrustrowana, zazdrościłam wtedy Polakom. 'Solidarność' była inspiracją dla naszej rumuńskiej rewolucji i nie tylko naszej rewolucji" - mówiła. (PAP) autor: Robert Pietrzak